czwartek, 23 września 2010

" Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy" 
(Albert Einstein)



Znalazłam dzisiaj taki rysunek i pomyślałam, że dokładnie taka myśl siedzi w mojej głowie. Aktualnie szukam pracy. Pierwszy raz w życiu to ja szukam pracy, a nie praca mnie. Nie zdawałam sobie sprawy, jak frustrujące może to być zajęcie i jak wiele uporu trzeba w sobie mieć, żeby się nie poddać. Ale spokojnie, mimo chwilowych zniechęceń i frustracji wyrażanych w ostrych i powszechnie uznawanych za obelżywe słowach, mam niewyczerpane pokłady uporu! 
Do pełni sukcesu przydałyby się jeszcze jakieś znajomości - to Wniosek No1, wysunięty w procesie wysyłania milionów cv wraz z tymi nieszablonowymi listami motywacyjnymi, mówiącymi jaka to ja jestem niekonwencjonalna, kreatywna i ambitna i tak lepsza od tych wszystkich innych. Wniosek No2, niejako wynikając z pierwszego, jest taki, że thx God za pocztę elektroniczną - lasy ziemi mogłyby nie udźwignąć ciężaru wysyłania aplikacji pocztą konwencjonalną. Wniosek No3 jest oczywisty - trzeba mieć dużo szczęścia oraz, Wniosek No4 - dostęp do internetu. Bez tego nie da się! Chyba, że: patrz Wniosek No1 - to wtedy nic nie jest problemem. 

Cieszę się bardzo, że lato w tym roku było wyjątkowo skwarne i upalne, czyli takie jak lubię. Oraz, że całe to lato spędziłam na tej mojej warszawskiej wsi, z drobnymi weekendowymi wyskokami na Mazury. Po kilku latach spędzonych w korporacyjnym dzikim pędzie, takie spowolnienie czy wręcz zastój, pozwoliły mi nabrać wiatru w żagle i wreszcie porządnie odpocząć, łapiąc jednocześnie dystans do wielu rzeczy. Decyzja o takich wakacjach była szalona, choć chyba potrzebna jak żadna inna w tamtym okresie. Gdybym miała raz jeszcze dokonać wyboru, byłby on dokładnie taki sam. 
I o ile ten ostatni prawie-już-rok był przełomowy dla mnie, o tyle te wakacyjne wydarzenia odegrały w moim życiu rolę nie mniejszą niż Rewolucja Francuska w historii świata. Znaczy: działo się! 


Ale wracając do rysunku chciałabym, aby wszystko, co robię, miało cholerne znaczenie. Chciałabym tak kreować swoje życie, żebym zawsze i w każdym momencie swojego życia mogła bez zawahania powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Ale nie tylko tak egzystencjonalnie, bo taki stan już dawno osiągnęłam - stan nieustannych motyli w brzuchu, ale także tak namacalnie. Czyli co? Czyli chciałabym wreszcie zacząć spełniać swoje marzenia - te, którym ciągle tłumaczyłam, że jeszcze chwila, jeszcze mam na nie czas. Ten czas właśnie nadszedł i kolejno, choć nie od razu, chciałabym móc nazwać się spełnionym człowiekiem. 

Kochani, żyjcie mądrze pełnią życia, bo choć mamy tylko jedno życie, to dobrze przeżyte, będzie jednym życiem! Tyle rzeczy można w życiu osiągnąć, trzeba mieć tylko otwarty umysł i oczy i nie bać się sięgać po swoje marzenia. 
Takiej codziennej i niecodziennej ekscytacji życiem życzę sobie i wszystkim, którzy czytają mój blog.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A wierz sobie w co chcesz :] Napisałbyś chociaż w co wierzysz, bo na razie to chyba tylko w swoją nieomylność ;] I czy jesteś jakimś megalomanem, bo wszystko odnosisz do siebie? Wkleisz na swoim blogu słabej jakości zdjęcie z górnolotnym opisem i myślisz chyba, że wszyscy jeszcze godzinę później dumają nad znaczeniem życia i własnej egzystencji we wszechświecie ;] A przychodzisz tutaj i filozofujesz ;] Przecież mnie to za bardzo nie obchodzi.

    I co z tym Coelho startujesz? Przeczytałam Alchemika wieki temu i podziękowałam Panu C. I znów nie będę z Tobą mogła podyskutować, bo Ty widzę lepiej znasz jego twórczość :]

    Nadal zastanawiam się, coś się tak nabzdyczył :] Stroszysz piórka i napinasz klatę jak dojrzewający indor. Tylko po co? Co Ty chcesz mi udowodnić? ;] Ja mam wielu klakierów od klaskania i autorytety, od których się uczę i których chcę słuchać. Kim jest Patos de Porão, bo nie znam ;]

    OdpowiedzUsuń