czwartek, 24 listopada 2011

Najpiękniejsze, co mężczyzna może powiedzieć kobiecie.



O maj gad! 
To niech już lepiej nic nie mówi, tylko całuje.

Nie, to też nie. Nie mogłabym całować się z ustami, które takie frazesy serwują. 



Murakami mnie męczy. Czytam dla zasady: od deski do deski, ale nie mogę, nie rozumiem, nie zachwycę się. A to podobno takie modne teraz.

Za to w 2 dni pochłonęłam Martynę Wojciechowską i jej Misję Everest. Szlajanie się w zimnie po górach bez dostępu do bieżącej wody to zupełnie nie moja bajka i nie za bardzo czuję klimat odmarzających palców, ale w książce podoba mi się szczerość i takie uparte, czasem beznadziejnie uparte, dążenie do celu. Czy w życiu bardziej chodzi o to, jak się idzie, niż gdzie się chce dojść? Chyba tak.


Na pilatesie za to, cały czas myślałam o grzanym winie, które mam w domu. Nawet w pozycji zdechły kot z głową w dół i powykręcanymi nogami. Zajęcia prowadzi urocza blondynka z sadystycznym zacięciem, za to rewelacyjnym gustem muzycznym. Więc biegam na te zajęcia i płacę za to, że mnie później boli. Sukces uwieńczy pierwszy rozłupany pośladkami orzech. Jakkolwiek to brzmi. 

niedziela, 20 listopada 2011

MY pisze się razem czy osobno?

Dać się usidlić i czuć się z tym dobrze.
W całym zamęcie tego świata odczuwać spokój
Bez względu na jutro czy wczoraj
Z jakiegoś powodu teraz jest na tyle ważne, że myśli nie odlatują zbyt daleko od tego miejsca.
Dziwne, 
zawsze za dużo myślałam, za mocno czułam. 
Dramaturgia w wersji premium.
Budowanie idealnych obrazów w głowie i rozczarowanie w zetknięciu z realną rzeczywistością
Bo miało być tak pięknie, a... 
A teraz? 
Jakaś postać czystego szczęścia. Bez uprzedzenia, bez żadnych ceregieli. 
Jest. 
I może jutro też będzie. Choć teraz to zupełnie nieważne co będzie za dzień, za miesiąc czy pół roku.
Jakieś myśli kotłują się w głowie
Ale myśli nieważne zupełnie 
Bo w tym momencie liczy się tylko to, że uśmiecham się na widok smsa od Ciebie.
Nie myślę, że jutro znikniesz.
Że ja jutro nie będę już. 
Książę w złoconej karocy? No, thanks. Poproszę człowieka z krwi i kości.  

W złych związkach nie chodzi tylko o faceta. Nie tylko on jest świnią, chujem, zdradza i doprowadza do łez.  Nie chodzi o te śmieszne złudzenia, niespełnione marzenia. Najgorsze dla mnie jest to, że pod wpływem drugiej osoby zmieniamy się w straszne odbicie siebie samego. Zaczynamy być własną tragiczną karykaturą udowadniając jak blisko jest od miłości do nienawiści. 
Bywałam złą wersją samej siebie przez kogoś drugiego. Bywałam i nie chcę więcej. 


I w razie czego jestem, nawet jak mnie nie ma
A jakby co to wiem, że jesteś, nawet jeśli Cię nie ma.
Nie musisz być obok, żebym wiedziała i czuła, że jesteś, że mam do czego wracać. 
I tak się uczę na nowo bycia w formacie MY. 
   

wtorek, 15 listopada 2011

Coraz dłuższe nadgodziny w pracy.
Cisza, spokój, telefon wreszcie nie dzwoni, maile przystopowały.
Zajadam się snickersami.
Nie jestem fanką listopada.




Kolejna godzina mija. 
Żółte światło lampki, czarno za oknem. 
W domu cisza, psy czekają. 
Wtorek, środa. 
Daleko do weekendu.  




piątek, 11 listopada 2011

Sweter mojego chłopaka.

Na oparciu krzesła zostawił swój sweter.
Spędziłam w nim cały wieczór.
Z grzanym winem w ręce, w kocu, w powietrzu czując zapach Jego perfum zapamiętany w zakamarkach wełnianych włókien.
Rzeczy dzieją się.
Bez udawania, zmuszania, imaginowania sobie kogoś, czegoś, wszystkiego.
Rób mi tak. Tak mi dobrze.


Lato skończyło się na dobre.
Życie jesienią to przewidywalne rytuały: praca, dom, praca, weekend.
Tęsknię za atmosefrą bohemy. Spędzania nocy na rozmowach, znikania na długie godziny i bycia dla tych momentów, które czuje się dużo mocniej i pamięta dłużej...
Dorastając trzeźwiejemy z marzeń.
Obdarty, okradziony z iluzji człowiek albo sam stanie się magikiem swojego życia, albo żyć będzie i w końcu umrze robiąc tylko przysługę innym ludziom zdegustowanym jego bezcelową, smutną wegetacją.
Być korposzczurem, a po godzinach wolnym ptakiem? A może zostawić to wszystko za sobą, a przed sobą mieć tylko kolejny dzień - nie myśląc o tym, gdzie się chce dojść, ale jak chce się tam iść?

Prozaiczne z pozoru rzeczy, robione w odpowiedni sposób stają się niezwykle.


    

Jesienią zawsze oblewam się herbatą, bo najbardziej lubię ją na kolanach i grzać dłonie o kubek. Już jak robię sobie herbatę wiem, że się nią obleję. Czasem nawet wcześniej zakładam dres. Strasznie nie lubię oblewać jeansów herbatą.  



piątek, 4 listopada 2011

Mgła i sprawa kochania.

Spacer po omacku.
Nie widać drzew, chodników, budynki znikają.
Mgła jest wszędzie.
Jakby było tylko tu i więcej nic poza nim. Nic więcej, poza nieznaną próżnią.
We mgle wyraźniej czuć samotność.
Niesamowite wrażenie, nierealne.
Idealna sceneria dla wybujałej wyobraźni.
Więc spacer w czarnym lesie zalanym mgłą wydaje mi się niemalże aktem odwagi.
Fastforward dni.
Ciemne wieczory w ciepłym domu na poddaszu.
Popołudnia są oczekiwaniem na sen.
Niespieszną celebracją ciszy.

Czy można kochać kogoś bardziej, niż siebie samego?
Po co?
Albo kochać siebie najbardziej, kochając jednak kogoś na tyle mocno, aby czuł się kochany?
Czy to nie będzie oszustwem?

Niebezpiecznie jest mieć świadomość obecności drugiej osoby w swoim życiu. Ciągle czuję to zagrożenie i strach. Taki sam, że to się skończy i że będzie trwać...