niedziela, 16 września 2012

Dziewczyny w za krótkich spódnicach.
Łysiecący facet w koszuli, która zbyt ciasno opina jego za duży brzuch.
Za starzy faceci ze zbyt młodymi dziewczynami.
Small talk bez znaczenia.
A barmani nie słuchają zwierzeń.
Tendecyjne historie.
Kto dziś nie wróci do domu sam?
Blichtr, tombak, sztuczne uśmiechy i cycki.
Ludzie i zdarzenia, którzy będą istnieć tylko przez tą noc.
Znikną rano, jeszcze przed kacem.

Nie mój świat. Już nie.
Wino lepiej smakuje pite na kanapie, albo krawężniku.


poniedziałek, 10 września 2012

Nie wierzę w konkursy. Tak łatwo wygrać, tylko nie znam nikogo, kto wygrywa.
Od czasu do czasu gram w lotka. Na chybił trafił. Bardziej z obawy, że niewykorzystane okazje się mszczą jednym różowym kuponem pomagam szczęściu. Ale nie wierzę, że los można przekupić.
Nie wierzę w prognozę pogody.
Ani w rozkłady jazdy komunikacji miejskiej w Warszawie.

Zawsze chciałam być oszczędna w słowach. Ale ostatnio w zasadzie nie chce mi się mówić.
Nie chce mi się.
Taki dziwny stan. Jakbym ważyła tonę i powoli opadała na dno nie próbując się nawet ratować.
Tkwię w nim nie mogąc się wyrwać.
Źle ostatnio odgrywam swoją życiową rolę.

Dwa dni temu obiecałam sobie, że nie będę marudzić.
Wytrzymałam całą godzinę.
Dobre i to na początek.



A tak dobrze było mi wczoraj popołudniu.
Tęskno będzie za chwilę do tego czytania książek na kocu.





niedziela, 9 września 2012

filozoficznie - bylejak

- dlaczego nie ma Pani męża?
- bo żaden ze mną nie może wytrzymać.
Fragment stąd  - moje niedawne odkrycie, dość mainstreamowe, ale dobrze mi się słucha wywiadów, w których pytający mówi mniej niż pytany. Fragment trochę mi bliski, chociaż sama Krystyna Mazurówna pomimo, że zaraża optymizmem, to jednak stanowisko wobec aborcji na przykład mamy zupełnie odmienne.

Widzę siebie ostatnio, jak biegnę na oślep, byle szybko. I dobiegłam właśnie na skraj urwiska i waham się czy skoczyć. Bo zawracać nie chcę.
Nastrój odpowiedni, aby udać się do przypadkowego baru i tam z przystojnym barmanem toczyć nic nieznaczące rozmowy o życiu i sensie istnienia zakrapiane adekwatną ilością alkoholu, aby wyłączyć mózg i zastąpić go bólem głowy wstrzymującym myślenie. Tak pewnie wyglądałoby to w holiłódzkim filmie.
A póki co w centrum Warszawy zarywam noc, spać nie mogę.
Nadal szukam mieszkania. Tego odpowiedniego. W którym zimowe wieczory będą pełne magii. Przynajmniej w założeniu, w moim wyobrażeniu tak to wygląda.
Dużo łatwiej byłoby brać pierwsze z brzegu, bo jeszcze kilka dni i oszaleję wśród tych kartonów. Niczego nie mogę znaleźć. Nawet swojego miejsca.
Prowizorki to zdecydowanie nie jest sposób na życie dla mnie.


czwartek, 6 września 2012

nocna sowa.

Przez pół nocy śniło mi się, że zaparzam herbatę - dobieram smaki, mieszam liście w kolejnych imbryczkach. Zdecydowanie jesień idzie, bo latem herbaty nie pijam.
Z tego wszystkiego był dzisiaj piknik spontaniczny - zamiast tradycyjnego somersby pojawił się odschoolowy termos z herbatą. Idealna propozycja, gdy niebo jest zachmurzone i wieje chłodny wiatr.
Psy rozkochały się w zabawie w berka z żołędziami, których coraz więcej spada z drzew.
A ja mam ochotę na:
- pierogi z kapustą i grzybami,
- śledzie
- marshmallows w czekoladzie.
Po te ostatnie jechaliśmy dzisiaj przez pół miasta. Oszalałabym nie mogąc ich zjeść.
Teraz leżę przesłodzona i marzę o śledziach.
Gastrofaza nocna mode on.



środa, 5 września 2012

Kolejne dni urlopu skutkują tym, że zaczynam dokopywać się do swojego zaniedbanego wnętrza.
Poruszone struny drażnią dźwiękami budząc tęsknotę, która uśpiona cały czas jest we mnie.
Podczas, gdy konieczna monotonia dnia przemienia mnie w manekina,
który w nieestetycznych oczodołach ma czarną pustkę i choć patrzy - przestaje widzieć,
aktualnie obmyślam plan opanowania wszechświata przy pomocy butelki wina i wiatru we włosach.
Spotkałam dzisiaj osobę, którą rzuciła wszystko i wyjeżdża, w świat, zaczyna od Norwegii.
Zawsze słyszałam o takich osobach, dotąd żadnej nie poznałam.

A dzisiaj wieczór z Brodką (kocham ♥), smażonymi talarkami własnej roboty (zawsze!) i film w łóżku - love it!



poniedziałek, 3 września 2012

nightcall.

Nie jestem tą, która chce wyjść za mąż i mieć gromadkę dzieci.
Nie jestem i choćbym nie wiem jak starała się udawać, że chcę,
to poprostu przychodzi moment, w którym pękam.
I uciekam, idę w świat.
To paradoksalnie czyni mnie nieszczęśliwą.
Jakże łatwiej byłoby marzyć o białej sukni z welonem.
Ta ciągła niecierpliwość, to nienasycenie.
Ileż łatwiej byłoby znaleźć w kimś odbicie swoich pragnień.
I razem z nim przetrwać burze i cieszyć się spokojem.
Lui określiła mój blog mianem nocnych przemyśleń.
Faktycznie, lubię pisać nocą i wtedy też myśli lepiej mi się kleją.
Choć to dość dziwne, bo ja boję się ciemności,
A nocą bycie samemu więcej znaczy.
Siedzę na podłodze naga, owinięta kocem,
Chwilę temu pożądałam Ciebie,

A teraz staję się niedostępna.
Wiem, że nie rozumiesz.
Że dzieli nas rzeka, choć każde stara się kochać najlepiej,

Z nas dwojga to ja czuję się jak skazaniec.





Chwilami zazdroszczę im takiego codziennego, nudnego szczęścia, tylko z tego powodu, że są razem i patrzą na rośliny. Ja nigdy nikomu nie umiałam dać spokoju. Sobie też. — Agnieszka Osiecka

niedziela, 2 września 2012

Wrzesień mój ulubiony

Zastanów się ile ludzi właśnie traci życie, a ty krzyczysz, że nienawidzisz swojego.
                                                                                                 znalezione w sieci.




Moje marzenia żyją swoim życiem
Oderwane od rzeczywistości.
Nie wiem, czy dobrze jest pozwalać im na taką beztroskę.
Mogą poranić się o chmury
I spaść na ziemię ciężarem martwych jaskółczych ciał.
A ja?
Ja już nie wiem, czy wolno marzyć.
Czy jest sens iluminować swoje życie bez końca,
Szukając zmysłami tych chwil uniesienia,
Które owszem drażnią myśli, ale wciąż zostawiają mnie z pustymi rękoma.
Nigdy nie dorosnąć. Nigdy nie stać się paradoksem samej siebie.
W głowie mam straszny bałagan.
Taki dziwny czas przeczekania, tuż przed burzą,
Gdy konieczne ma się zdarzyć, ale jeszcze nie teraz.
Jeszcze chwil kilka zanim poleją się łzy i jesień suchymi liśćmi zamiecie naiwne uczucia.
Miłość jest tak efemeryczna.
Jest chwilą, która dzieje się niepostrzeżenie, aby zniknąć i pozostawić mnie na głodzie.
Ciągle nienasyconą.
Ciągle marzącą.