poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Jeszcze 5 dni.

Witam,
że tak sobie przekornie pozwolę zacząć.




bo dzisiaj Światowy Dzień Książki, a do niego filmik:


♥ podoba mi się,

Chociaż poniższa dedukcja podoba mi się wcale nie mniej.
Nie tylko ze względu na epickie wykorzystanie słowa 'czemu'
Ja dużo czytam ;)






źródło: http://www.facebook.com/nieczytasz


Dzisiaj również jest piąty dzień przed Wielkim Długim Weekendem.
Odliczanie ruszyło.
Będę czytać do rana,
rano zasypiać po pierwszej kawie na kanapie pod kocem,
jeść o nieregularnych porach,
zamiast herbaty pić wino
a nocą robić takie rzeczy...
Betroskość minionego weekendu uświadomiła mi, jak tęsknię za dniami i nocami bez godzin.
I czasu, który mnie nie dotyczy.
Zgłupieć na kilka dni, tego mi potrzeba.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Facet w za długiej grzywce romantycznie opadającej na prawe oko i ona w wieku trzydziestu lat.

W ostatnim Elle Lew Starowicz udawadnia, że jeśli facet ma przed sobą dwie kobiety: taka nijaką i taką kobietę sukcesu, to wybierze tą pierwszą, bo na jej tle będzie się lepiej prezentował.
No i zastanawiam się: serio?
Serio?
Ale serio serio?

To nie rzeczywistość ma dorastać wyobrażeniom? Wystarczy jedynie obniżyć standardy?
Gdybym miała wybierać sobie mężczyznę na zasadzie podnóżka pod stopy, który robić ma tylko tyle, żebym była przy nim odrobinę większa, to obawiam się, że wolalabym coś na baterie.
Myślę, że w przeszłości kastrowałam facetów. Nawet jeśli on coś wiedział, to ja wiedziałam to lepiej.
Przeszło mi.
Dzisiaj nawet chcę nie wiedzieć.
Chcę się nie znać i chcę mieć taki luksus, że on wie za mnie.
Kiedyś myślałam, że trzeba być silną kobietą, że nie można sobie pozwolić na słabość przy facecie, bo to jak zabawa w rosyjską ruletkę.
Mama mówiła, że trzeba liczyć na siebie, bo ufać facetowi to jak wypisywac weksel in blanco przypadkowo spotkanej osobie na ulicy.
Trudniej być niezależną, ale bezpieczniej.
Nie wiem, czy mama miała rację. Napewno kilka razy się nie pomyliła, ale dzisiaj myślę, że słabość jest siłą. Tylko silne osoby mogą pozwolic sobie na wrażliwość, na szczerość, na to, by dać się komuś sobą zaopiekować.
Komuś, ale nie byle komu.
Znam za dużo świetnych dziewczyn - w pracy harpie, same płacą swoje rachunki. Ale albo mają przy sobie przydupasów, którzy im do pięt nie dorastają albo są same - bo wolą to
niż udawanie szczęśliwych w związku.
I niby miejsce kobiety już nie jest w kuchni, ale w sumie to nie wiadomo gdzie jest.
A facet, który normalnie po męsku dba o kobietę to z reguły bajka o rycerzu i smoku albo ma grubo po pięćdziesiątce i swoją rodzinę.

środa, 11 kwietnia 2012

Wymiar trzeci.

Zasypiałam koło różnych mężczyzn.
Niektórych chciałam kochać, innych chciałam pokochać.
Udawałam uczucia czasami w imię miłości, która miała się wydarzyć.
Wśród trzęsień ziemi pod nogami, spadających gwiazd i innych rytych scyzorykiem serc z napisem o wielkiej nieskończonej miłości dla ubogich, pusty fragment mojego życia chciałam zapełnić znaczeniami.
Jak małe dziecko niezdarnie małymi zbyt grubymi rączkami stara się wcisnąć na siłę drewniany kwadrat w okrągły otwór, dopóki nie pojmie zależności kształtów.
Przetrącałam charakter i krawat wiązałam pod szyją - żeby dopasować idealnie postać do szczeliny własnych wyobrażeń.
W zmienianiu jest jedna pułapka.
Jeśli zgubi się cel przekształceń, niedokończone dzieło przestaje rokować na przyszłość.
Zbyt zmienione, żeby było prawdziwe. Zbyt daleko od ideału, żeby pokochać takie, jakie jest.
Można nie móc być z kimś mimo silnego uczucia i można być z kimś bez uczuć.
Przez chwile. Albo przez całe życie. To drugie musi być straszne.
Można uciec od kogoś, kogo się kocha, ale z kim dalej w związku żyć się nie da.
Można kłamać prosto w oczy komuś, kogo się już nie kocha, ale bardziej przed sobą niż przed nim strach się przyznać do tej porażki.
Można zasypiać z nim, a przed snem marzyć tylko o zasypianiu bez niego. I czekać na to jak na wybawienie.
Czasem cierpnie się od dotyku, który jeszcze niedawno rozpalał.
Czasem minutę po orgazmie niczego się nie czuje.
Z perspektywy łatwiej pewne rzeczy ocenić.
Grę aktorów, którzy wiedzą jak grać, ale nie wiedzą po co.
W za ciasnych kostiumach z pijanym suflerem na scenie bez widowni.
Życie to słowa. Piękne, miłe, obrzydliwe.
Funkcjonowałam wśród słów. Miliony słów, potoki zdań, morza znaczeń.
Słowa - uczucia, słowa - obietnice, słowa - bez znaczeń.
Słowa, które miały być gwarancją na przyszłość.
Miały zmieniać rzeczywistość i z niczego robić coś.
Miały być obietnicą i jej spełnieniem. Jednocześnie.
Na słowach prawie starłam sobie usta. Kto je dzisiaj pamięta?
Słowa pieściły moje uszy i mamiły zmysły.
Ale dobrze sypiać zaczęłam dopiero w ciszy.

Czasem, starym zwyczajem, chcę Ci wszystko powiedzieć.
Trzy dni planuję przemowę, układam w głowie zdania, dobieram argumenty rysując kontekst wypowiedzi.
A później, gdy jestem z Tobą otwieram usta i na szczęście zapominam każde planowane słowo.
Rozmawiamy ciszą. Ciszą, dotykiem i spojrzeniem. I byciem razem. I byciem z innymi.
Kiedyś szukałam odpowiedzi na pytania.
Teraz to pytania znikają.

I tylko czasem boję się, że nic nie trwa wiecznie.


5334_9d5a