sobota, 25 września 2010

Terapia kawiarniana.

Jest taki rodzaj spotkań, które celu jako takiego nie mają, a które czynione co jakiś czas odbierają chleb psychoterapeutom. 
Właśnie odbyłam taką sesję. Do domu wracałam bardziej szczęśliwa. Zupełnie przecież bez powodu - od samego gadania nic się przecież na lepsze nie zmieniło. Ale spotkania z interesującymi ludźmi zawsze inspirują. Nie wyobrażam sobie spędzić kilku godzin na gadaniu o butach, fryzurach, koleżankach i nienawiściach. Katusze zawsze przeżywam, gdy pod przymusem muszę brać udział w takich plotach. A czasem niestety trzeba... Pamiętam miałam kiedyś szefową. Rozmowa z nią była dla mnie ciężką koniecznością, po której zawsze czułam pewnego rodzaju upokorzenie. Gwałtem na mojej inteligencji było bowiem uczestniczenie w żenujących monologach. Niestety, z powodu zależności zawodowych, innego wyjścia niż potakiwanie nie było. A i to przychodziło mi z ukrywanym trudem. 
Ale spotkania z ludźmi na poziomie zawsze tchną entuzjazmem. Są osoby, z którymi mogę przegadać kilka godzin nie licząc upływu czasu, zarwanej nocy i konieczności wypicia ponadprogramowej liczby kaw dnia następnego. Dzielenie się przemyśleniami, emocjami, obserwacjami - to zawsze wzbogaca mój światopogląd. Z natury jestem osobą mocno refleksyjną, która nie lubi ślizgać się po powierzchni spraw, więc wiele mam tematów przemyślanych w mojej głowie, ale ile osób - tyle wrażeń. Lubię je poznawać. A ludzie z pasjami, małymi i dużymi, mają ciekawe życia - inspirujące życia. Szczęśliwie mam wiele takich osób w swoim otoczeniu. 

Siedzę właśnie przed laptopem pisząc tego posta. Psy po spacerze przyjemnie zasnęły przy moich nogach. To podobno ostatni taki piękny, cudownie słoneczny weekend, później spodziewamy się zdecydowanego ochłodzenia... Co robić? Jesień idzie... Ale nie myślę o tym teraz. W głowie mam jeszcze smak rozmowy. Mam też nowe spojrzenie na swoje życie, z perspektywy innej osoby. Czasem rozmawiamy, żeby utwierdzić się w naszych poglądach, czasem potrzebujemy porady, a czasem rozmowa to swobodny przepływ niepowiązanych ze sobą tematów, skłaniający zarówno do śmiechu, jak i do zadumy. 
I tak sobie myślę, że chociaż uwielbiam wracać do tego swojego przytulnego mieszkanka na poddaszu, gdzie mam tą swoją bezpieczną przestrzeń, to czasem dobrze jest wpuścić do swojego życia inne osoby. Ważne tylko, żeby te osoby wnosiły coś do niego, a nie tylko brały pozostawiając puste miejsce...


Café Pańska w Warszawie, bardzo urokliwe miejsce, byłam tam dzisiaj i polecam, szczególnie na babskie spotkanie. Przepyszna latte i surowy, minimalistyczny wystrój, który szczególnie jest w moim guście!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz