poniedziałek, 27 września 2010

Naturalność.

Czasem, przeglądając kobiece artykuły i publikacje, zastanawiam się na tym, co to znaczy być kobietą? W moim odczuciu to być zlepkiem atrybutów, które, w zależności o ich jakości, definiują konkretną kobietę. Przypuśćmy, że mija nas Pani o włosach koloru blond, dużym dekolcie, wysokich szpilkach i napompowanych ustach. Automatycznie postrzegamy taką osobę przez pryzmat zakodowanych w głowie stereotypów. Obraz, jaki przytoczyłam, jest bardzo skrajny, ale na przejaskrawionych przykładach najłatwiej jest opowiadać historie. 
Te kobiece atrybuty, jak je nazwałam, to elementy układanki, szczegóły, które tworzą i definiują całą postać. Biust, kolor i długość włosów, tipsy bądź ich brak, botoks w różnych częściach ciała, a także sposób ubierania się: wyzywający, seksowny, bazarowy czy elegancki - to zakodowany przekaz, wysyłany z jednej strony przez osobę obserwowaną, ale też odczytywany przez obserwatora. Kwestia inteligencji, sposobu bycia jest oczywiście bardzo ważna, jednak dopiero na kolejnych etapach znajomości. Na samym początku chodzi jednak poprostu o zwrócenie uwagi. I tak czasami wartościowe kobiety, wydają się być 'poza zasięgiem' dla faceta, bądź też, zostają przez nich niezauważone. Z drugiej strony starszą siostrą lalki Barbie pewnie nie zainteresuje się mężczyzna z niezłym poziomem IQ, ponieważ czasem jednak porozmawiać ze sobą trzeba. Wszystko zależy, czego się chce od życia. Jest podaż, jest popyt, trzeba tylko się odpowiednio zareklamować i dopasować komunikację do targetu.

Te sygnały ściągnięte są żywcem ze świata zwierzą - patrząc na etykiety, jakimi opisuje się kobieta, zwraca uwagę konkretnych osobników, którzy mogą być nią potencjalnie zainteresowani.
Prosta teoria, wręcz banalna, tak banalna, że jej opisywanie naukowymi słowami trąci przerostem formy nad treścią. Więc, żeby nie było tak łatwo, wszystko komplikuje moda. Nakręcana przez media, społeczeństwo, a także same kobiety. Wiadomo bowiem, że duży biust i mocny makijaż na wysokich szpilkach przyciągnie uwagę znacznie większej ilości mężczyzn, niż porcelanowa cera ukryta pod dyskretnym oprawkami okularów. Faceci to wzrokowcy, a kobiety czasem idą na ilość, nie na jakość. 
Tutaj oczywiście w grę wchodzi psychologia, bo dziewczyny bez tatusiów mają swoje dylematy, z którymi muszą się zmagać. Te z tatusiami, którzy nie za bardzo się odnaleźli w roli tatusia, również łatwo nie mają. I nie raz przez całe życie, uczą się na własnych błędach, definiują siebie od nowa wciąż poszukując tej odpowiedniej końcowej formy. 
A ponieważ świat jest teraz taki, jaki jest, więc zdecydowana większość moich koleżanek zalicza się do którejś z tych dwóch powyższych grup. I każda w zasadzie miała za sobą etap za dużych dekoltów, za krótkich spódnic czy niewygodnych szpilek noszonych całą srogą zimę - bo to zwracało uwagę męskiej części społeczeństwa, a właśnie o tą uwagę i związany z nią wzrost wartości kobiety właśnie chodzi. 
I tak koło się zamyka - zainteresowanie mężczyzn jest sygnałem dla kobiety, że jest wartościowa, pożądana i wypada lepiej od konkurencji. A skoro większość mężczyzn zwraca największą uwagę na przejaskrawione atrybuty kobiety, to niejako podkręca to kobiety do powiększania piersi, botoksowania ust czy nakładania tapety na twarz krzycząc całym swoim ciałem 'tutaj jestem!'. 
Świat tak jest skonstruowany, że o ile jeden z łóżka plastikowej Barbie nie wyrzuci, to drugi - nie chce budzić się w pościeli pobrudzonej tymże makijażem i chce mieć o czym z tą kobietą, przy śniadaniu i nie tylko, porozmawiać. 

I tak dochodzimy do naturalności.

Naturalność to, moim zdaniem, najbardziej przewrotny wynalazek społeczeństwa. Nasze oczy, tak bardzo przyzwyczajone do Photoshopa i idealnych modelek z kolorowych magazynów, akceptują szczególnie tą przerysowaną naturalność- tą nienaturalną naturalność. Trzeba się natrudzić, żeby ją osiągnąć, ona nie jest sama z siebie. 
W sieci czy czasopismach dla  Pań nagłówki krzyczą: 'jak zrobić naturalny makijaż', 'jak być naturalną', że 'mężczyźni lubią naturalność' i że 'naturalność jest bardzo seksi'! 
Teoretycznie te dwa wyrazy 'naturalny' i 'makijaż' powinny się wzajemnie wykluczać, ale tak nie jest! Naturalność we współczesnym świecie, jest tak sztuczna, jak tylko może być! Poprostu do farbowania włosów używa się tylko niektórych odcieni, ubrania powinny mieć odpowiedni krój i fason, a makijaż... no cóż, jego zrobienie zajmuje prawie tyle samo czasu co wieczorowej tapety na imprezę do remizy. Nie wiem, czy nawet nie wymaga większej precyzji.

Naturalność jest iluzją, jest sztuczna i udawana! 

Stworzyliśmy definicję naturalnej kobiety, jako jednego z kilku możliwych sposobów prezentowania siebie, i ta sztuczna, wymyślona rzeczywistość zaczęła obowiązywać. I teraz, chcąc być naturalną, trzeba wiedzieć jak (!) i znać sposoby autoprezentowania się.
Pewnie niektórzy zapytają, po co makijaż kobiecie, która chce być naturalna? Jest tylko jedna odpowiedź: bo tak to sobie wymyśliliśmy! Bo kobieta bez makijażu w pracy, w biurze czy na randce to kobieta zaniedbana, która nie zna obowiązujących reguł bycia kobietą w przestrzeni publicznej. Bo bez makijażu naturalna kobieta pojawi się na plaży czy na basenie, ale schodząc z plaży ubiera się znów w swoją naturalność.


2 komentarze:

  1. Co Ty, teraz nawet na plaży i basenie niektóre nie pojawią się bez wodoodpornego makijażu, silikonowych wkładek w miseczkach i innych akcesoriów o których nie chcę wiedzieć.
    To wszystko jest taniec godowy na miarę naszych czasów, ciekawa jestem ile jeszcze będzie to tak dążyło w stronę przesady, jak będą wyglądać kobiety przyszłości i jakie nowe wyzwania pojawią się dla chirurgii plastycznej

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, ale ten taniec godowy trwa cały rok non stop, nieważne czy jest się singlem czy w parze... przewrotne, że nawet naturalność jest sztuczna, jest tworem naszych czasów [makijaż naturalny - połączenie wykluczających się pojęć] oparta na kanonach, które wymyśliliśmy. Kanony się zmieniają, wraz z nimi nasza percepcja piękna. Sztuczność staje się obowiązująca.

    OdpowiedzUsuń