środa, 3 listopada 2010

Fabryka czekolady.

Jeśli najdzie Was ochota na coś słodkiego, to zwłaszcza w takie jesienne, zimne wieczory, polecam białą, malinową, gorącą czekoladę z pijalni czekolady na literkę W. Mocno uzależnia, bo smakuje obłędnie. Kto wie, może się kiedyś tam spotkamy? Bo ja ostatnio często bywam i dokładnie tą czekoladę, białą, malinową popijam namiętnie.  

Wczoraj miałam dobry dzień, a piszę o tym dlatego, że w tych ostatnich tygodniach raczej borykałam się z dniami o odmiennym charakterze. Dużo zmian, decyzji, tych dobrych i tych niekoniecznie dla mnie odpowiednich. I gdyby nie nadszarpnięty wrodzony optymizm mój... Więc wczoraj wszystko poszło dobrze, lepiej, niż mogłabym sobie zażyczyć. Częściowo to moja zasługa, więc bardzo byłam zadowolona. Lubię wyzwania i lubię z sukcesem stawiać im czoło. I jak typowa niewiasta w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku przypadkowo wstąpiłam do sklepu. Kupiłam krem. Za miliony, ale z obietnicą zrobienia z buzią takich rzeczy, że zdecydowanie jestem tego warta. Miał mi dobrze zrobić, wniknąć przez pory do mózgu i chociaż czasowo podnieść poziom zadowolenia. Szkoda tylko, że ze wszystkich efektów, jakie przy tym potencjalnie mógł zaprezentować, wybrał pieczenie oczu. Cóż, może właśnie tego, zdaniem kremu posiadającego zaawansowaną kosmiczną technologię w granulkach z pogranicza sztucznej inteligencji, trzeba mi było...
Teraz muszę kupić inny krem, na piekące oczy...

Oraz czy wiecie, że dobre jest wrogiem lepszego? Ja wiedziałam, ale nie przeszkodziło mi to zupełnie udoskonalać mojego laptopa. W połowie tego procesu zaczęły pojawiać się komunikaty z errorem (z różnymi errorami w zasadzie), a teraz jest już tak źle... tak bardzo źle... dziwię się, że jestem w stanie jeszcze pisać... Informatyk potrzebny na gwałt! Trzeba będzie system od nowa stawiać...

I kończąc już spiesznie, bo mnie oczy pieką jak po maseczce z papryczek jalapeño, coś rysunkowego, coś o komputerze i o białej czekoladzie, żeby na temat było.


   

7 komentarzy:

  1. Powinnas ten krem natychmiast oddac. Nie interesuje mnie jaka to firma, bo to wcale nie musi byc zly krem. Wystarczy ze Ty masz wrazliwe oczy, a takich ludzi jest duzo. Jeszcze nigdy nie sprzedalam kremu bez probki z zaznaczeniem, ze NAJPIERW nalezy uzywac probke przez 3 dni i jesli nic sie nie dzieje to wtedy mozna zaczac uzywac opakowanie wlasciwe. Zawsze przyjmuje zwrot oryginalnie opakowanego kremu. Ale wlasnie po to daje probke.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stardust ja w zasadzie też tak zawsze robię, że najpierw próbuję - teraz mnie podkusiło żeby na żywioł kupić. Bo ja wogóle tylko apteczne marki używam i oczka mam wrażliwe jak cholera. To, co mówisz, jest bardzo profesjonalne, bo czasem jeden skłanik uczula, a produkt sam w sobie zły nie jest. Osobiście z takim podejściem nigdy się nie spotkałam, więc miło na Ciebie trafić podczas zakupów :] Krem nie jest do oczu, tylko do twarzy, do oczu używam innego sprawdzonego, a od przebudzenia się chodzę i płaczę i nawet mruganie powiekami mnie piecze. Także sobie zrobiłam dobrze... ;] Krem jest fajny, więc pewnie zużyję go z dala od oczu, bo kupiłam na drugim końcu miasta i pewnie nie szybko znów tam będę... Bardzo Ci dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Zrobię Ci tego laptopa. Masz płytkę z windowsem? Przydałby się jeszcze śrubokręt - mały krzyżak ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, dobra - przyznaj się, że napisałaś posta pod fajne zdjęcie znalezione w necie :->

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny próbka kremu (?) na prowincji nigdy nie mają..... A we Wrocławiu nie zapomnę miny laluni lustrującej mnie- czy aby na pewno jestem potencjalnym klientem.Dała ale nie taka o jaką pytałam.... A mam problem też z kremami pod oczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Anonimie, jedyny krzyżak, jakiego mam to pająk ;] ale to nie problem zakupić :]

    @Rybiooka - to fakt...wiesz, w końcu każda próbka dla Ciebie to mniej dla Pani Sprzedawczyni ;]

    @Patos- fail ;] ale mogę z dużym prawdopodobieństwem przypuścić, że kolejny wpis będzie o biosie, bo naprawdę zepsułam. Mało tego, jakieś 2 tyg zalałam go kawą i literki jeden, trzy, pięć i siedem do dzisiaj nie odzyskały przytomności... Stąd krzyżak potrzebny. Ale rysunek smakowity, c'nie? ;] Mam dużo fajnych rysunków :]

    OdpowiedzUsuń
  7. OK, ja moze nie powinnam sie wymadrzac, bo nie mieszkam w Polsce. Ale u mnie to tak wyglada. Mam swoj wlasny zaklad kosmetyczny, nie stac mnie na to zeby przyjmowac zwroty, ktorych nie przyjmie mi producent, bo to mnie bezposrednio kosztuje. Wobec tego klientkom, ktore przychodza na jakies zabiegi daje czasem probki, ot tak, na zachete. Ale jak ktos jest zdecydowany na kupno kremu, ktorego wczesniej nie uzywal, to wlasnie sprzedaje krem i dodaje probke. Klientke prosze, zeby zanim rozpakuje oryginalne opakowanie kremu, zeby uzyla probke, ktora wystarcza na (plus, minus) 7 dni. Jesli w tym czasie nic sie nie dzieje i klientka jest zadowolona moze sobie otworzyc oryginalny krem i uzywac. Natomiast w przypadku gdy wystepuje jakies uczulenie, mezowi nie odpowiada zapach kremu, jej nie podoba sie gestosc, cokolwiek to moze krem zwrocic, bo go jeszcze nie otworzyla. Ja nie mam problemu przyjac zwrot, ktory moge sprzedac:) W ten sposob klient moze kupic nowy produkt bez ryzyka, ze bedzie niezadowolony, nie musi po uzyciu probki przychodzic jeszcze raz zeby dokonac zakupu i wreszcie obie strony sa zabezpieczone, na wypadek "wypadku" :)))

    OdpowiedzUsuń