czwartek, 19 maja 2011

Zasypiam dzisiaj z nosem na klawiaturze... mały piątek mówią... to czekam na ten duży!
Nie ma co, zarwane noce zawsze wracają za dnia po swoje niedospane godziny.
I jakoś tak w życiu jest, że jeśli się zamyka za sobą jedne drzwi, to kilka kolejnych się otwiera.

A w sobotę mają być burze. Będę z kawą w ręce, spod koca, patrzeć na zapłakane szyby okien. A w niedzielę pójdziemy na bardzo długi spacer, boso po trawie będziemy chodzić i wystawiać brzuchy do słońca.

5 komentarzy:

  1. Zawsze można zajrzeć, co tam jest za tymi otwartymi drzwiami i wcale wchodzić od razu nie trzeba ;) Dobrze, że zawsze mamy jakiś wybór.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też czekam z utęsknieniem na pierwszą wiosenną burzę... Bo chyba jeszcze nie było, co nie? Śnieg za to był...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem o co chodzi... Mam teraz taki nawał obowiązków, że niedosypiam i w ciągu dnia jestem równie żywa, jak trup.

    OdpowiedzUsuń
  4. a My będziemy boso chodzić jutro, może być i burza, brzuchy wystawimy do deszczu - niedziela zdecydowanie pachnie letnią sesją...;/
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie już po burzy... Świat nieco się odświeżył. I ja też. Pioruny wyładowały za mnie całą złość. :)

    OdpowiedzUsuń