czwartek, 11 sierpnia 2011

Rzecz o Stefanach i hodowcach pająków.


Otóż, 

ja i pająki to dwa, bardzo przeciwstawne bieguny. Bardzo bardzo przeciwstawne. Umiem pokroić dżdżownicę na kawałki, w deszczowe dni ratuję ślimaki z chodników, ale pająki... to najwyższy stopień paskudności na mojej skali paskudności. Pamiętam jak na lekcjach biologii w szkole musiałam najpierw zakrywać wszystkie zdjęcia pająków w podręcznikach, żeby móc się spokojnie uczyć. Bleh.
Niemniej jednak są tacy, których nazywam hodowcami pająków. W ich oknach zawsze jest jakiś na swojej sieci uwieszony i co gorsze, wcale im to uwieszenie nie przeszkadza...  Ani hodowcom, ani pająkom.

Raz zmuszona byłam mieszkać z pająkiem. I z moim ex. Czułam już wtedy, że to zła wróżba dla tego związku. Ja, On i pająk - za duży tłok. Bydle było tak duże, że nie znalazł się śmiałek gotów go ubić. Odwłokiem zatarasował okno i dopiero sroga zima okazała się kresem jego egzystencji. Ale pająk głupi nie był. Podobno zostawił potomstwo. Jeszcze większe. 

Od miesiąca i ja mam swojego pająka. Jak każdy pająk nazywa się Stefan. Wogóle jak każde paskudztwo nazywa się Stefan. Po tatusiu. 

Mój Stefanek zdrowo się chowa. Jeszcze miesiąc temu był taki malutki, a teraz coraz większe muchy zżera. Krótka chwila i zasłoni mi widok z okna. Sporo mnie ostatnio w domu nie ma, więc z przerażeniem obserwuję coraz większy cień, jaki rzuca w pomarańczowym świetle latarni. Najpierw na parapecie zostawały okruszki z małych muszek, a teraz to już obrzydliwe, czarne muszyska mi podrzuca. 
I teraz pytanie: jak skłonić go do zmiany adresu zamieszkania? Słowna perswazja nie działa, prośby, groźby ignoruje, ulewne deszcze też skubany przetrzymał. Ja się go zaczynam bać! 



Z góry dziękuję za kreatywne propozycje. 

Odpada:
- branie tego do rąk/szklanki/na gazetę itp. - Nie dam rady...
- odkurzenie tego - bo może wlezie mi później rurą do domu
- dmuchanie temu w odwłok, żeby sobie poleciał - przetrzymał takie huragany, że ma wprawę w podmuchach
- chluśnięcie wodą - j.w. 
- patyk - nie wiem, czy szybko nie biega i po patyku nie dobiegnie do mnie, bleh 

Rozważam:
wyprowadzkę.





5 komentarzy:

  1. Jeden kapeć w lewą rękę, drugi kapeć w prawą rękę, zbliż się i zacznij mu bić brawo. Śmierć godna i dość taka głośna, prawie wojskowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem w domu ten sam case. Pająka i przerażonej tym faktem kobiety. Potrzebujesz męskiego wsparcia. Sama nie dasz rady.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fetysz - nie przejdzie. Przy tej wielkości musiałabym chcieć mieć rozbryzgi Stefana na swojej twarzy. A z całą pewnością - nie chcę ;P

    Boogies - i tak się właśnie stało. Przyjechał, zdematerializował i pocałował :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze blade, spóźniłem się więc z dobrą radą kupienia od Ruskich wyrzutni p.panc

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam kiedyś taką przygodę... świeżutki, wielki krzyżak na ogromnej pajęczynie WEWNĄTRZ OKNA, JUŻ NA MOIM TERYTORIUM. Boję się ich i to od małego a byłam tylko ja... wzięłam but, porządnie wycelowałam i miałam ogromną mokre i obślizgłą plamę na oknie. Brrr... na samą myśl mi się jeży włos wszelki. Męska podpora niezbędna!!!

    OdpowiedzUsuń