sobota, 6 sierpnia 2011

Niebezpiecznie bezpiecznie.

Pierwsze od dawna dni bez deszczu. Co robić? Jak żyć?
Z tego zdezorientowania dałam się wywieźć gdzieś w Polskę, nawet nazwy miasteczka nie znam. Zresztą na co mi ona, skoro wokoło tylko lasy, jeziora...
Leżę więc na leżaku, trawa się sennie buja na wietrze, słońce koloruje mi skórę, a ja czytam i od niechcenia kręcę palcami kółka w powietrzu.
Nawet psom sie much nie chce łapać.

Zastanawia mnie wolność. Wolność w związku.
Nie chce mi się pieprzyć tych wszystkich farmazonów, że ufam. Bo nie ufam. Nigdy jeszcze moje ufanie nie opłaciło mi się.
Zawsze po okresie euforycznej ekscytacji bełkotem o zaufaniu i szczerości okazuje się, że facet nie wytrzymał i spuścił się, ze zbyt długiej smyczy.
Ja siebie cholernie nie widzę w roli Pani General, która wczepia delikwentowi gpsa w tyłek i kontroluje każdy jego ruch. Czułabym się masakrycznie upokorzona musząc mówić co wolno, a czego zabraniam, bo będzie klaps. Funkcjonowanie w takim układzie byłoby dla mnie moralnym rozkładem, cuchnącym na odległość oszustwem.
Wychodzi mi prosty rachunek, że jeśli jest szacunek to choćby i ochota była na kogoś innego, najpierw się mówi ładne 'dziękuję' i zabiera swoje zabawki, a dopiero później szuka się uciech w innych ramionach. W praktyce jednak robi się z tego dość skomplikowane równanie z milionem niewiadomych, całkami, ułamkami i rachunkiem prawdopodobieństwa.

W tym wszystkim z czasem ja się uodporniam.
Jak ktoś ma zdradzić, to to zrobi. Byle bym się tylko w miarę szybko o tym dowiedziała.
Bo trójkąty i inne liberalne układziki mnie nie interesują, a perwersję lubię ograniczać do tego, co dzieje się związku.

7 komentarzy:

  1. Oj, bardzo, bardzo się pod tym podpisuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ZA, kurde, bardzo za.

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest właśnie prawda. Wciąż nie mogę pojąć, dlaczego najprostsze rozwiązanie jest chyba najrzadziej stosowanym. A przecież ono najmniej rani...

    OdpowiedzUsuń
  4. Monika, a nie z powodu tchorzostwa? Bo w koncu nie jest latwo stanac przed kims i powiedziec mu, ze sie skonczylo. Poza tym wydaje mi sie, ze to strach przed niewiadomym - na starych smieciach wiadomo, czego sie spodziewac.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak. Tylko dziwne to tchórzostwo. Prawda gdzieś zazwyczaj się jednak objawia. Ale wtedy nie mamy nad nią kontroli, kiedy, w jakiej formie, jak bardzo pokolorowana. A sam fakt zatajenia odbiera możliwość przedstawienia własnej wersji. Bo już i tak nikt nam nie uwierzy...
    Tzn. tak mi się wydaje i dlatego grałam i gram w otwarte karty.

    OdpowiedzUsuń