poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Po Szczecinie przewodnik kulinarny.

Podobno w polskiej kinematografii jest tak, że jeśli reżyser chce pozbyć się jakiegoś aktora na dłuższy czas to wysyła go do Szczecina. Sprawdzę to!
Ale jeśli tak jest naprawdę, to z pewnością z głodu on tam nie zginie... Przypuszczam, że właśnie dlatego motywem przewodnim naszego wyjazdu było jedzenie wszędzie i wszystkiego, w nieprzyzwoitych ilościach.

Jeszcze kilka dni temu, gdyby ktokolwiek zapytał mnie o potrawę, która kojarzy mi się ze Szczecinem, bez wahania wymieniłabym paprykarz szczeciński. Przyznam się - nigdy go nie jadłam! 
Niemniej jednak jeśli ktoś chce zjeść puszkę paprykarza to zwyczajnie może wybrać się do najbliższego sklepu. Do Szczecina warto pojechać dla wznioślejszych doznań kulinarnych.

Start: Pasztecik.  
Przypuszczam, że moi rodzice poczuli by się tam jak za starych, dobrych lat. Dla mnie była to podróż w czasie do lat, które znam jedynie z opowiadań. Smażony w głębokim oleju wałek ciasta drożdżowego z nadzieniem (skusiłam się na kapustę z grzybami), do tego czerwony barszcz. Podane obowiązkowo na tekturowym talerzyku i w plastikowym kubku. No dobrze, na randkę to bym się tam nie dała zaprosić, ale dla turysty żądnego wrażeń to obowiązkowy punkt programu.



No i gdzie jeszcze mają takie krzesła?



Bombay - totalne must be! 
Przekraczając próg tej restauracji od razu przenosimy się w scenerię jak z Tysiąca i jednej nocy. Niesamowity klimat, zarówno pod kątem wystroju, jak i serwowanych potraw uczyniły to miejsce jedną z najlepszych w Polsce restauracji z kuchnią indyjską. 
Właścicielką jest pani Anita Agnihotri, była Miss Indii, która wiele lat temu przyjechała do Polski, wyszła za mąż i już w Szczecinie została. Jak sama wspomina - wcale nie chciała wychodzić za mąż, chciała tylko zobaczyć Bałtyk. Żeby jeszcze ten Szczecin leżał nad Bałtykiem...
Przyznam szczerze, że to spotkanie wspominam szczególnie. Pani Anita jest niespotykanie otwartą osobą, pełną energii, poczucia humoru i do tego z fantastycznym podejściem do życia. Każdemu, kto będzie miał okazję odwiedzić Bombay polecam zamienić chociaż kilka słów z właścicielką. O życiu i kuchni indyjskiej opowiada w taki sposób, że słuchaliśmy Jej jak zaczarowani.    








Kolejnym miejscem, które koniecznie trzeba odwiedzić podczas wizyty w Szczecinie jest Restauracja Chief. Uznawana jest za najbardziej popularny lokal w mieście, specjalizujący się w wykwintnych daniach z ryb i frutti di mare. Specjalnością tego miejsca jest zupa segedyńska, której skład powstał ponad trzydzieści lat temu w tej właśnie restauracji. Nadal smakuje wyśmienicie. Podobnie jak rosół z łososia z lanymi kluseczkami, który akurat ja wybrałam (to przez moją miłość do wszelakich kluseczek właśnie). Spośród przeróżnych dań rybnych hitem okazał się śledź zwany polskim podawany w śmietanie z cebulką i tartym jabłkiem. Był tak wyśmienity, że wróciliśmy po niego następnego dnia rano, tuż przed powrotem. I dla niego też ja zamierzam niedługo zawitać tam znowu.



Mówiąc o Szczecinie nie można nie wspomnieć o Starce. Starka to tradycyjna wytrawna wódka zbożowa, długo dojrzewająca w dębowych beczułkach z niewielkim dodatkiem liści lipowych lub jabłkowych - ale szczegóły produkcji stanowią ścisłą tajemnicę. Przez wielu uważana jest za najszlachetniejszą i najbardziej tajemniczą z polskich wódek. I jak nie jestem fanką tego typu procentów, to tego trunku trzeba koniecznie skosztować! Najmłodsza, 10letnia, smakuje wyśmienicie, ale moim zdaniem dopiero18letnia zaczyna mieć charakter... Najstarsza liczy 50 lat i ta, jak sądzę, warta jest całkowicie swojej niemałej ceny. 


Sobotni wieczór spędziliśmy w restauracji Christopher Columbus, z której rozciąga się atrakcyjny widok na port. Dla równowagi zamówiłam pierogi ruskie, które okazały się być wyśmienite, ale podjadałam także tatara z łososia, o ile mnie w tym kulinarnym szale pamięć nie zmyliła. Palce lizać i prosić o więcej! 



A dla wielbicieli słodkości polecam Public Cafe. Tiramisu - łał, jedno z najlepszych jakie jadłam! Podjadane ciasto marchewkowe i sernik z musem owocowym smakowały bosko. Do tego atmosfera, jaką lubię - niezobowiązująca plus dużo poduszek. Szczerze polecam.   




I tak, jak w Warszawie po imprezie idzie się na Świętokrzyską do McDonalds'a na frytki i burgera, tak w Szczecinie w celu konsumpcji nocnej należy trafić do Mak Kwaka. Frytki, bułki - smaczne bardzo, a obsługa, nawet w środku nocy doradzi, poradzi i nakarmi z uśmiechem na ustach. 



Szczecin nakarmił mnie po kokardkę :) 

Miejsca, które odwiedziłam:
  

10 komentarzy:

  1. A więc chcę być aktorką, której reżyser bardzo chce się pozbyć na jakiś długi czas ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, a ja to wszystko przeczytalam przed sniadaniem!! Ide cos pozrec natychmiast:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej podoba mi się to, że wszystkim nam się wydaje, że śledzie drugi raz jedliśmy RANO. Na śniadanie :D Całusy, kochana! :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. @Liska, najwyraźniej prawdą jest, że szczęśliwi czasu nie liczą, bo właśnie uświadomiłaś mi, że te śledzie dnia następnego WCALE NIE BYŁY RANO! Pamiętam, jak mówiłam, że jest po 13 i bez wyrzutów sumienia można już pić Starkę ;)

    Buziaki mua mua mua ;)

    @Stardust - ja pisałam i jadłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Krystian Cieślak22 sierpnia 2011 17:22

    Ha ha ha :) Widzę, że wyjazd rzeczywiście należał do udanych! Za to Pan A. milczy jak zaklęty i nic nie chce opowiadać...

    OdpowiedzUsuń
  6. What happened in Szczecin, stays in Szczecin hahaha ;)
    A tak serio to nie wiem dlaczego Pan A. milczy. Moze zle pytania zadajesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuuu

    jednak z wymienionych miejsc wybieram tylko Bombay

    moje ścieżki kulinarne są jednak zupełnie inne... ale rozumiem, że ktoś kto Cię oprowadzał poleciał standardem :)


    Najważniejsze, że Ci się podobało i smakowało :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krystian Cieślak23 sierpnia 2011 08:37

    Taka już jego tajemnicza natura. A. wie doskonale, że nie ma złych pytań - są tylko złe odpowiedzi :)

    Bardzo się cieszę, że wyjazd był udany. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli zapukać z kolejnymi propozycjami podróży ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Margo, właśnie to zależy od punktu widzenia ;) Dla mnie cały program był mocno niestandardowy. Sama nie trafiłabym ani do Pasztecika, ani do Restauracji Bombay, bo szukałabym czegoś bardziej 'standardowego' dla siebie ;)
    Napewno też wpadłabym na pomysł, aby Szczecin zwiedzać w kajaku ;) I szczerze, w ten 2-dniowy wyjazd nie dałoby się już nawet szpilki wcisnąć, a myślę, że całkiem nieźle udało się to miasto poznać - z różnych stron ;)

    @ Krystian - wyjazd był bardzo udany i profesjonalnie zorganizowany :) Pan A. służył anegdotami o Szczecinie, których nie ma w przewodnikach (chociaż te, wydane przez UM są świetne, pomimo braku anegdot ;) Jestem także pod wrażeniem ekipy z Urzędu Miasta, bo rzadko spotyka się tak otwartych i pełnych pomysłów ludzi w tego typu instytucjach.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja natomiast podczas zwiedzania Szczecina polecam również załączyć apkę, która pokazuje pobliskie atrakcje turystyczne. Ja akurat korzystałem z tej: http://pozytywka.com
    Duże ułatwienie dla człowieka :)

    OdpowiedzUsuń