czwartek, 26 maja 2011

Mamy dzień.

Mam takie swoje, bardzo przyjemne wspomnienie związane z moją mamą. Nie wiem dlaczego akurat to, bo przecież wiele wspólnych cudownych chwil przeżyłyśmy razem, ale bardzo lubię wracać myślami do tych wydarzeń. Pamiętam, jak przyjeżdżała do mnie do przedszkola i zabierała na pizzę. Pizzę tak ostrą, że nie miała smaku. Była prostokątna na grubym cieście i podawali ją na tekturowych, prostokątnych podkładkach, jakich się już dzisiaj prawie nie spotyka...Musiałam popijać ją dużą, ogromną ilością oranżady, której bąbelki wskakiwały mi do nosa. Siedziałyśmy razem, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. W całym wariactwie tamtych dni to był taki nasz wspólny czas, tylko ja i ona. Czułam się wtedy dorosła, tak dorosła, jak tylko 4-latka może się czuć na wspólnym wyjściu do knajpy z mamą. 

A po pizzie szłyśmy na kamyczki - małe orzeszki w kolorowej lukrowanej otoczce. Taki nasz rytuał.


To było tak dawno temu... Zawsze miło wspominam te nasze babskie wypady na miasto, pamiętam tyle szczegółów...pamiętam jej troskę, uśmiech, nasze rozmowy... 

Mama nauczyła mnie tylu rzeczy... szyć, piec, gotować, jeść warzywa i owoce, przesadzać kwiaty, estetyki i etyki, szacunku do ludzi, przyrody, wrażliwości na krzywdę innych i nonkonformizmu, nauczyła mnie nie upierać się zawsze i wszędzie i zawsze sprzątać okruszki z blatu, czytać książki i wierzyć. I pewnie miliona innych rzeczy, których nie byłabym w stanie nigdy spisać. 

Żałuję, że na co dzień jesteśmy tak daleko od siebie. 
Telefony niestety nie zastąpią wspólnej rozmowy przy filiżance kawy i ciepłym jeszcze serniku...



1 komentarz:

  1. ;-) Sympatyczna historyjka...
    Miło. gdy jest co wspominać;) Też mam wiele fajnych chwil we wspomnieniach z mamą w głównej roli;-)

    OdpowiedzUsuń