wtorek, 21 sierpnia 2012

kura.

Wspaniale jest budzić się w czasie deszczu.
Jeszcze 4 dni i urlop w części przeprowadzkowy.
Prawie jak wyprawa w nieznane.

Wpadł mi wczoraj w ręce Mariusz Szczygieł i jego Kaprysik.
I pomyślałam, że przeogromnie obawiam się zapędzenia do garów.
Jakoś kobieta, dzieci, rodzina nieuchronnie w mojej głowie łączą się z kuchnią, obowiązkami, praniem i gotowaniem.
Nawet najbardziej wyzwolona feministka wcześniej czy później znajdzie się w otoczeniu sprzętu AGD, ktory będzie musiała używać niezależnie od tego czy akurat ma na to ochotę czy nie.
Będzie musiała.
Życiowe priorytety ewoluują dynamicznie wraz ze zmieniającą się sytuacją społeczną.
Obawiam się tylko, że ewolucja kobiety nieuchronnie prowadzi w kierunku kury domowej.


1 komentarz:

  1. niestety zawsze tak jest.Jak decydujesz się na zalożenie rodziny to za chwile lądujesz przy garach, zwłaszcza jak pojawia sie dziecko, bo przeciez samo sobie nie zrobi jedzenia...
    Rodzina to extra sprawa, ale rola kury domowej to paskudna sprawa
    wiem to z autopsji;)

    OdpowiedzUsuń