niedziela, 9 grudnia 2012

Bać się, to nie wypada.

Plany na wieczór ogranicza rozmiar koca, dwie poduszki i jakieś 120 minut filmu.
W kwestii wyboru tego, co oglądamy, nie ma kompromisów.
Ja wybieram filmy, po których życie jest lepsze, a myśli lżejsze.
M. stawia na akcję, bez zbędnych sentymentów.
I w ten sposób już kolejny raz oglądamy horror.
Po ostatnim spałam przy zapalonym świetle i zaklinałam się, że już nigdy więcej. Nie miało znaczenia nawet to, że większość filmu oglądnęłam przez szczeliny między palcami.

Dziś historia podobna.
Nerwy koję czerwonym winem, jak dziecko zakrywam twarz rąbkiem kołdry, a M. przepowiada kolejne sceny.
Jest w tym dobry, trzeba mu to przyznać.
W moim wieku włączają się chyba automatycznie jakieś systemy bezpieczeństwa, bo historie o duchach stają się prawdziwe, strach realny, a noc w scenariuszu ciemniejsza niż na planie filmowym.



1 komentarz:

  1. Dlatego właśnie nie oglądam filmów o duchach... potem boję się zejść po schodach.

    OdpowiedzUsuń