środa, 14 września 2011

... prawie każda kobieta, odruchowo i bezmyślnie, butelkę do otwierania poda temu mężczyźnie, który jej się najbardziej podoba.
— Joanna Chmielewska "Harpie"

Coś w tym jest. Zawsze, nawet w tłumie największym, widzę tylko jedne oczy. I tylko do nich się uśmiecham, z nimi najbardziej chcę rozmawiać. Czasem są to te moje jedyne oczy, a czasem jedyne na ten wieczór. W sobotę wtedy w nocy, stojąc na szczycie miasta, patrząc na te wszystkie migoczące poniżej światła pomyślałam, że moje życie bardzo zmieniło się w ciągu ostatnich miesięcy. Rozmawiam, śmieję się wśród nowych ludzi, nowa ja. Ludzie. Są tacy, którzy pojawiają się w życiu i są ważni. Można bez nich żyć i swoim odejściem też spustoszenia wielkiego nie robią, ale sama świadomość ich bycia coś zmienia. Może nawet bardziej to widać z perspektywy czasu, gdy już odejdą. W pracy, w podróży, w biegu, na korytarzu, na chwilę, dłuższą, krótszą, zostają, znikają...

Czasami przywiązuję się do ludzi. Nawet jak znikam w swoich sprawach, to wracam i wtedy chce być z nimi na 100%. W małym pudełku chowam kilka rzeczy z przeszłości. Parę biletów, listów, zdjęć niewiele, tasiemka w kolorze fioletowym i niewywołany jeszcze film. Niepotrzebnych rzeczy się pozbywam. Nie lubię zagracać swojego życia ciążącymi banałami, historyjkami co to były ważne, ale się zdewaluowały. Nie lubię otaczać się rzeczami, które przypominają to, o czym nie warto pamiętać. Koniec, kropka, nie ma sprawy. Nie płaczę dłużej niż 2 godziny jak się kończy. Czasem tylko zła jestem na siebie za naiwność i za wiarę w ludzi, którzy na to nie zasługują. Umiem palić mosty. Czasem tak jest najlepiej. Nie ma sensu ufać raz drugi, jeśli pierwszy dostało się po dupie. Ludzie się nie zmieniają tylko dlatego, że my tak chcemy. 

Widziałam się ostatnio z kimś dla mnie ważnym, o kim zawsze będę ciepło myślała. W pewnym sensie zaopiekował się mną i dał mi zaopiekować się sobą. Wtedy. Wtedy to miało sens. Ale nawet dziś działa jeszcze ta telepatyczna więź wspomagana mms'ami z meduzą pływającą w morzu i smsami z newsami na gorąco 'widziałem Twojego mena przed chwilą'. 

A później czytam:
Wiesz, zmieniłaś się, inaczej wyglądasz, inaczej mówisz, ale było tak jak dawniej. 
Ja też się cieszę, że możemy spotkać się, porozmawiać przyjemnie o mnie, o Tobie, o życiu. Tak, teraz już możemy. 

To ostatni facet, w którym widziałam swojego męża. Teraz już jakoś nie umiem, nie potrafię, nie chcę, nie mogę... Może jutro? 

Kiedy kończy się miłość? U mnie ostatnio w okolicy drugiego miesiąca. Kończą się fajerwerki, za mało mi się robi tego, czego chcę zawsze jak najwięcej. Brakuje mi wyjątkowości, którą na początku widzę w banalnych, codziennych sytuacjach. Brakuje podekscytowanych motyli w brzuchu, które spać nie dają samemu w nienaturalnie za dużym wtedy łóżku.
Ostatni drugi miesiąc minął już jakiś czas temu. Nadal pojawia mi się uśmiech na dźwięk smsa od Niego. 



Jakoś tak Miron Białoszewski w tym miejscu mi pasował... 


Od kilku dni z zachwytem wgapiam się w księżyc nad głową. Przybywa go i ubywa, bezchmurne niebo, niebieska poświata. Pełnie są zachwycające.  

2 komentarze:

  1. "Czasem tylko zła jestem na siebie za naiwność i za wiarę w ludzi, którzy na to nie zasługują. "
    Ładne.
    Tylko ja nie umiem tak, szybko zapominać. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi się z wiekiem coraz trudniej przywiązywać do ludzi. otwierać się na nich i dać się poznawać. to głupie.


    wyrasta się? coraz mniej jestem o tym przekonana ;)

    OdpowiedzUsuń