Przeczytałam przed chwilą o tym, jak kruche i ulotne jest życie. Jak w sekundzie zmienia pychę i dumę w bezsilność i nieporadność. Wiem to przecież, wiem to od zawsze, a za każdym razem to samo odkrycie wstrząsa mną rzucając w jakąś cholerną, przerażającą otchłań strachu o jutro.
I zawstydziłam się. I wstydzę się dalej. Tych swoich błachych problemów, tych banalnych wątpliwości, tych bezcelowych analiz. A przecież żyję. Mogę wstać, wyjść z domu i poczuć chłód deszczu na skórze.
Znów nie mam przepisu na życie. I tak przeraża mnie ta nieokreślona zmienność, ta nieprzewidywalna potęga w wirach której jestem śmiesznym, suchym liściem na wietrze. Liściem, jakich są miliony. Codziennie toczę tą swoją małą walkę na słowa i czyny, a to takie komicznie bez znaczenia w obliczu prawdziwych ludzkich dramatów.
Każdy z nas ma problemy na swoją miarę, chociaż czasem wstrząs, że inni mają gorzej może spowodować, impuls do działania. Więc wirujemy dalej :)
OdpowiedzUsuńMargo, masz rację. Czasem żyje się w tym swoim bezpiecznym kokonie i zupełnie nie myśli o tym, że dopóki jest się zdrowym i ma się przyjaciół, to tak naprawdę nie ma się o co martwić.
OdpowiedzUsuńprawda, przemijamy i spadamy, jak liście.
OdpowiedzUsuńprzykre jest jednak określenie "liść", użyte przez inne osoby, w stosunku do nas..."spadaj liściu" .
Liście żyją i umierają, co jest naturalnym cyklem przyrody, ale że aktualnie jesień nastała to jakoś mocniej i intensywniej przeżywam tą regułę. A coraz bardziej suche, szeleszczące liście pod nogami przypominają o tym nieustannie.
OdpowiedzUsuńPodobno liście czują - wyczytałam niedawno to najnowsze odkrycie. Czasem się zastanawiam, jak to jest, że potrzebujemy wieloletnich badań, a przecież nie oddzisiaj wiadomo, że do kwiatków trzeba dużo mówić, żeby pięknie rosły ;]
jakbym czytała o sobie!!!
OdpowiedzUsuńzostaje u Ciebie na dłużej..:)