poniedziałek, 22 listopada 2010

Nic nie czuję. 

Nie wiem skąd te zmiany, ale wszystko z dnia na dzień wygląda inaczej. Jeszcze parę dni temu zalałam się łzami, bo postanowiliśmy spotkać się w innym czasie, nie teraz. I naprawdę szczerze wtedy płakałam ze smutku i z tego całego dramatyzmu pożegnania. A teraz?  Kurwa, czy ja nie mam uczuć? Nie tęsknię, nie czekam niecierpliwie na sygnał smsa, nie myślę i nie zastanawiam się. I to nawet nie chodzi o tego bruneta poznanego w piątek, bo ja zawsze dla miłości, zauroczenia, zrywu serca wszystko rzucałam. Coraz mniej czasu zajmuje zapominanie o tych wspólnych chwilach, ale dlaczego przychodzi mi to tak łatwo. Coraz łatwiej za każdym razem... Może to nie to? Więc dlaczego jeszcze chwilę temu tak dobrze smakowało? Naprawdę Cię polubiłam i kto wie, co mogłoby się wydarzyć...

Stałam wczoraj w nocy na tarasie z kieliszkiem wina w ręce i nie myślałam o Tobie, jak to byłam zwykła kiedyś robić. Myślałam o sobie, o przyszłości, o marzeniach i najbliższych dniach. A potem poszłam do kina. Dlaczego nie myślałam o Tobie? Dlaczego już nie czuję zazdrości, zobowiązania czy przywiązania? Dlaczego nawet jeśli myślę o miłych, wspólnych chwilach z Tobą, to wcale nie chcę obudzić się obok Ciebie rano. Bo lubię swoją wolność, moją przestrzeń i nie chcę teraz nikogo do niej wpuszczać. I chcę mieć całe łóżko dla siebie i rano sama wypić sobie kawę słuchając Tracy Chapman.

Nie chce mi się bawić teraz w związki. Nie chce mi się wierzyć, ufać, kochać i bawić się w ten cały syf prowadzący niezmiennie do złamań otwartych serca. Lubię Twój uśmiech, ale czy to nie mało?      


8 komentarzy:

  1. Czy radość z wykreowanej wolności, nie jest tu nieco przyćmiona podświadomym pragniem posiadania (jednak) kogoś blisko siebie? Nawet jeśli ten ktoś jest mocno obecny tylko w fantazji?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, możliwe. Całe życie chciałam mieć dla kogo być i zawsze miałam taką osobą, przez długi czas. A teraz? A teraz chyba nie mam sił kolejny raz się przed kimś otwierać, skoro koniec jest taki niepewny... Możliwe, że jeśli się trafi na tą właściwą osobę te wszystkie wątpliwości znikają...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam przedziwne wrażenie, że ten wyłączony telefon nic nie znaczy. Dobrze jest wreszcie poczuć siebie i swoje widzimisię podopieszczać :))) Nawet powietrze smakuje wtedy inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślenie znów o sobie nie jest oznaką tego, że coś wygasło, naprawdę.... To pewien kolejny etap i to od człowieka zależy, jak go rozegra.

    OdpowiedzUsuń
  5. Monika, moze masz racje? Przyzwyczajona jestem do tego, ze emocje sa intensywne. Bez tego zaczynam sie zastanawiac czy one wogole sa. Moze jak sie jest dojrzalszym to na spokojnie przyjmuje sie wiecej rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
  6. Cytat z francuskiej komedii filmowej. Mówi dusza młodej kobiety, przypadkowo zamieszkała w ciele starszej pani :-)
    Babcia pociesza stroskaną wnuczkę: życie we dwoje, to jest umiejętność radzenia sobie z problemami, których byś nie miała, gdybyś była sama.
    Koniec cytatu.

    OdpowiedzUsuń