W brzuchu motyle.
Nie róbmy z motyli posłańców szczęścia
One za krótko żyją
Skrzydłami robią dużo hałasu o nic
A gdy odlecą
Cisza kłuje w uszy. I w serce.
I po co to? Czy nie jest dobrze tak, jak jest?
Czy z góry wiadomo już jaki będzie koniec? Bo zawsze koniec jest taki sam.
Przez to czuję się jak ktoś, bez przeszłości. Bo nic z tego, co kiedyś, nie zostało w dzisiaj.
Dzisiaj zaczęło się przed chwilą i będzie trwać do jutra rano.
Dopóki nie zaparzę kawy.
Bardzo ładny tekst... taki... dający do myślenia :) sami bądźmy sobie posłańcami szczęścia... to chyba najlepsze wyjście :) hm?
OdpowiedzUsuńMała Mi, dokładnie! :)
OdpowiedzUsuń:) .... nie wiem co powiedzieć ... podoba mi się ... :)
OdpowiedzUsuńale właśnie czasami nie jest dobrze tak jak jest i dlatego przedłużamy sztucznie żywotność motyli ... jak się potem okazuje, niepotrzebnie ...
OdpowiedzUsuńMagdalena, tak mi się właśnie wydaje, że jeśli to robimy to niepotrzebnie. Nie da się szczęścia zatrzymać na siłę przy sobie. Z drugiej strony jeśli oczekujemy, że ktoś nas uszczęśliwi, to tak nagle jak doznajemy szczęścia, możemy je utracić... Najlepiej szukać go w sobie, a wtedy wszystko, co dobrego dzieje się w naszym życiu będzie takim bonusem do szczęścia. Tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńNie. Koniec nie zawsze jest taki sam. Pozwól niech motyle nadal będą posłańcami szczęścia.
OdpowiedzUsuńMotyle latają naćpane endorfinami i podpowiadają miłe rzeczy. Troszkę kłamią czasami ;)
OdpowiedzUsuńA nasze życie, szczęście, czyż nie jest równie ulotne?
OdpowiedzUsuńHm, chyba stęskniłem się za jakimś słodkim kłamstewkiem ;-)))