ukrywam się przed złym dniem pod puchatą kołdrą marzeń
z książką w ręce płaczę nad czyimś losem
niewzruszona swoim umieraniem
psy odurzone snem wiernie czuwają
jak gryfy bronią mnie przed koszmarami codzienności
prosząc o kolejny spacer
wsłuchuję się w wycie wiatru za oknem
wydaje mi się, że rozumiem jego straszne opowieści
o życiu i śmierci
wczoraj rudy kot mruczał mi do snu swoją kołysankę
pełną miłości
uśmiechałam się przez sen...
dziś tak bardzo brakuje mi widoku gwiazd zatopionych w czarnej tafli jeziora...
Kiedyś nawet umiałem grać ten utwór na gitarze.
OdpowiedzUsuńja umiem go śpiewać ;) a tak serio, to jest to jeden z tych utworów, do których często wracam...
OdpowiedzUsuń