piątek, 1 października 2010

Być kobietą.

Historykiem nie jestem, ale myślę sobie, że są na tym świecie rzeczy, za które powinniśmy być wdzięczni kobietom: 

1. Edith Piaf śpiewająca Non, je ne regrette rien...,
2. Marilin Monroe i jej Diamonds are a girl's best friend,
3. Maria Skłodowska-Curie z własnym, osobistym Noblem,
4. Księżna Diana, której udało się niemożliwe - uczynić bardziej ludzkim skostniały wizerunek Monarii Brytyjskiej,
5. Caryca Katarzyna II - ówczesna baba z jajami, wielki polityk, okrutna w rządach proporcjonalnie do wielkości swoich wpływów,
6. Królowa Wiktoria - ma nawet swoją własną epokę wiktoriańską, za jej długiego panowania Wielka Brytania rozkwitła wszelako,

mamy też lokalnie: pyskatą Dodę, dystyngowaną Panią Kwaśniewską, Martynę na końcu świata i Agnieszkę Holland w holiłud.  

Ale i tak, koniec końców, jak się jednego z drugą zapyta, czyim obowiązkiem w rodzinie jest zrobić obiad, każdy automatycznie wskaże Panią Domu. Bo kobieta ma dać jeść - nieważne, czy chodzi o cyca pod nos, czy, już później, talerz pod nos
Bo Pani Domu rządzi w kuchni, a Pan Domu - O! to już zaszczytne stanowisko Pana i Władcy. 
A więc drogie Panie, pamiętajcie:



Śmiechy śmiechami, ale to historia stworzyła takie obrazki, we współczesnej wersji Żon ze Stepford. Społeczeństwo kultywowało takie myślenie, a matki uczyły swoje córy, że tylko postawione obok mężczyzny cokolwiek znaczą... Dzisiaj, we Francji, zakazuje się noszenia burek, jako narzędzia ucisku kobiet przez mężczyzn. Czy słusznie? Czy faktycznie są one wyrazem uprzedmiotowienia? Czy miejsce kobiety jest w kuchni czy na zebraniu zarządu Wielkiej Firmy? 
Takie małe współczesne dylematy.

Ps. Nie jestem feministką. Lubię dostawać kwiaty; lubię być przepuszczana w drzwiach; lubię, jak się facet domyśla i nie przepadam za gotowaniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz