Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobieta i mężczyzna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kobieta i mężczyzna. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 listopada 2012

dzisiaj już nic...




Z moimi byłymi zazwyczaj łączyły mnie relacje z pogranicza normalności i szaleństwa.
To było jak wzajemne rozszarpywanie się na kawałki.
Miłość, zazdrość, nadmiar emocji, których nikt nie był pewien.
Ani w stosunku do siebie nawzajem, ani siebie samego.
Miłość fanatyczna, niepewna, niebezpieczna.
Wzloty i upadki.
Dzikie kłótnie i seks na zgodę.
Pakowanie walizek i wracanie do siebie po raz setny.
Do znudzenia.
Z miłości. Z przyzwyczajenia. Ze strachu.
Mieszanka emocjonalna nafaszerowana winem, niedojrzałymi uczuciami i Bóg wie czym jeszcze.
Albo szatan.
Poznawałam księcia, a życie bez ceregieli weryfikowało moje wyobrażenia.
Pierwsza randka, pierwszy pocałunek i pierwsze zniechęcenie.
Złota klatka albo wolność dzielona na zbyt dużą liczbę osób.
Dostawałam szału nie mogąc na kogoś liczyć.
Dając lojalność oczekiwałam wszystkiego.
Albo niczego.
Wcześniej czy później kończyło się. Na niczym właśnie.
Zawsze dochodzi się do momentu, w którym jeśli nie można być razem,
Trzeba odpuścić.
I nie patrzeć na to, czyja to wina.

Kilka razy pragnęłam kogoś.
Z jednej miłości wpadałam w drugą.
Zachłannie i bez względu na wszystko.
Histerycznie i bez sensu.
Tworząc tandetną scenerię plastikowych amorków prosto Chin,
Które strzelały swoimi małymi strzałami na oślep.
Chwilę później wiedziałam, że nie ma sensu...
Poranki najlepiej weryfikują uczucia.
Budzisz się obok kogoś i wiesz.
Po prostu wiesz, czy masz ochotę wstać i zrobić mu najlepsze śniadanie na świecie
Czy wyjść i zamknąć za sobą drzwi.
Wtedy wiesz, czy jedyne miejsce, w którym nie chcesz być,
To jest to właśnie, w którym jesteś.
Łatwo jest się zakochać.
Spotkać kogoś, spojrzeć mu w oczy i sprawić, by świat zawirował.
Dużo trudniej jest być razem.
W szarej codzienności, porannym zaspaniu i popołudniowym zniechęceniu
Być najwspanialszą kobietą, najczulszą partnerką i najlepszą kochanką.

Z moimi byłymi dzisiaj łączą mnie dobre relacje.
Lepszymi jesteśmy znajomymi, niż partnerami,
Bez względu na to, jak dobrymi byliśmy kochankami.
Mylenie seksu z miłością prowadzi do tego tylko,
Że seks staje się beznadziejny.




sobota, 24 listopada 2012

wczoraj. dzisiaj. kiedyś.




Odkąd jest TERAZ wiele się zmieniło.
Już prawie zapomniałam o starych, złych miłościach.
O nocach bez celu i końca
I porankach zbyt wczesnych,
Które jasnym światłem brutalnie wdzierają się w pijane źrenice.
O tym, jak to jest udawać uczucia i zasypiać w obcych ramionach,
Które rankiem są jeszcze bardziej nieznajome, niż wieczorem.
I w gruncie rzeczy budzą raczej strach i obrzydzenie.
O górnolotnych słowach, które pięknie brzmią i nic nie znaczą.
Kochać na siłę, pomimo, na przekór, bez powodu i bez sensu

Są rzeczy, które budzą mnie w nocy i przypominają te dni
W które z uśmiechem na ustach
Sztucznie podtrzymywanym kolejnymi kieliszkami czerwonego wina,
Istniałam.
I pustkę.
Głupią, bezdenną, przerażającą pustkę w głowie, w myślach, w sercu.

I tak cieszy mnie, że to szaleństwo się już skończyło.
Choć nigdy nie wiemy, czy jesteśmy wystarczająco szczęśliwi...
Czy za rogiem nie kryje się bonusowa wartość szczęścia,
W poszukiwaniu której warto kolejny raz ryzykować, szukać i próbować.

ps. Nadal czytam Bukowskiego. To jak rozdrapywanie starych ran.


czwartek, 15 listopada 2012

albo.




Są takie dni.
One się mielą powoli, jak w starym, ręcznym młynku do kawy,
aż wyskakuje rozwiązanie
instant
należy jeszcze zalać wodą.

więc
albo:
spakować się, wszystko rzucić, wyjechać tam albo jeszcze dalej, gdzieś gdziekolwiek, gdzie jest zupełnie inaczej, cieplej na pewno, morze ma kolor lauzuru i może mrówkojady (fajne są). Wyjechać i nachapać się wrażeń, nałapać się życia, garściami, aż się znudzi i znowu znormalnieć, wrócić, wstawać rano i codziennie tą samą drogą chodzić do pracy. Może nie wracać wcale?
albo:
wpakować się w dziecko. może nawet kilka. one nadają sens życiu. tak mówią.

Starzeję się chyba.
Albo coś innego.
A może to ta biurowa kawa.
Jest paskudna.
Jest zaprzeczeniem idei kawy.
Anty-kawa.
Pijam anty-kawę.

Miłego dnia!



Dzisiejszy poranek i śpiące gołębie przy placu Zbawiciela.


niedziela, 4 listopada 2012

Wrzenie świata.

Zasnąć sobą, obudzić się archetypem siebie.
Schizofrenia myśli i postaci.
Jest dobrze - jest mi źle.
Bez powodu, wbrew oczekiwaniom.
Wątpliwości, niby odpryski koszmarów zostają pod powiekami na resztę dnia,
Rzeczy i ludzie przestają do siebie pasować,
Kawa inaczej smakuje,
Włosy się nie układają.
Wszystko.
Dzisiaj, zaraz, o d    n o w a.
Wyjść, uciec, d o ś w i a d c z y ć.
Myśli materializują się zmarszczką na czole.
Krem o działaniu przeciwzmarszczkowym.
Smutek w środku.
Bałagan w środku.
Różowe tabletki na uspokojenie*? Wino? Dużo wina. Tak lepiej.
Zaszyć się pod kocem i przestać myśleć
Kilka dni wojowania z samą sobą.
Emocjonalny pms bez powodu.
Uczucia jednak można przedawkować-
skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Listopad?

Szybko w tym roku.
Szary to aktualnie mój ulubiony kolor.
Herbata z sokiem malinowym.
Za duży sweter
I książki.
Wszędzie ze sobą, przynajmniej dwie w torebce.
Mam tyle ulubionych fragmentów, że mogłabym tylko nimi rozmawiać ze światem.





Różowe tabletki na uspokojenie Krystyny Jandy - polecam, zresztą nie tylko tą pozycję. Jandę mogę czytać bez końca...



środa, 24 października 2012

- zanim zaśniesz -

Łapię sen łapczywie jak tonący powietrze.
Noc trwa nie więcej niż pięć minut. Dzień - wieczność.
Względna dysproporcja czasu.
Albo bezwzględna.
Bezwzględna dla mnie - tak, to dobre słowo.
Codziennie wieczorami odgrywam swój prywatny wyścig ze wskazówkami zegara.
Kto dzisiaj będzie pierwszy w łóżku - ja czy druga w nocy?

Tak inaczej ostatnio, wiesz?
Bo znowu miewam nie mieć dla Ciebie czasu.
Dużo spraw, wiesz...
Dni mijają 
Na telefonie
W esemesach 
My na umowę abonentową
Dostępni całodobowo
Czasem poza zasięgiem.



zdjęcie z czeluści internetu




niedziela, 2 września 2012

Wrzesień mój ulubiony

Zastanów się ile ludzi właśnie traci życie, a ty krzyczysz, że nienawidzisz swojego.
                                                                                                 znalezione w sieci.




Moje marzenia żyją swoim życiem
Oderwane od rzeczywistości.
Nie wiem, czy dobrze jest pozwalać im na taką beztroskę.
Mogą poranić się o chmury
I spaść na ziemię ciężarem martwych jaskółczych ciał.
A ja?
Ja już nie wiem, czy wolno marzyć.
Czy jest sens iluminować swoje życie bez końca,
Szukając zmysłami tych chwil uniesienia,
Które owszem drażnią myśli, ale wciąż zostawiają mnie z pustymi rękoma.
Nigdy nie dorosnąć. Nigdy nie stać się paradoksem samej siebie.
W głowie mam straszny bałagan.
Taki dziwny czas przeczekania, tuż przed burzą,
Gdy konieczne ma się zdarzyć, ale jeszcze nie teraz.
Jeszcze chwil kilka zanim poleją się łzy i jesień suchymi liśćmi zamiecie naiwne uczucia.
Miłość jest tak efemeryczna.
Jest chwilą, która dzieje się niepostrzeżenie, aby zniknąć i pozostawić mnie na głodzie.
Ciągle nienasyconą.
Ciągle marzącą.

niedziela, 9 października 2011

Nigdy nie głaszcz kota, którego nie zamierzasz wziąć pod swój dach.

Oswajanie. Oswajanie siebie i oswajanie życia. Bycie z kimś. To taka gra w niepewność, w której wygrana i przegrana nie raz znaczą tyle samo. Zawsze ktoś kocha mocniej, chce więcej, zależy mu bardziej. A uczuć nie da się trzymać na uwięzi, angażować się tylko do pewnej granicy, po przekroczeniu której włączy się automatycznie opcja wyluzuj.
Patrzę na swoich znajomych z mnóstwem swoich znajomych. Tak łatwo o samotność w tłumie. O pusty dom, w którym nikt nie czeka.Tak zwane sukcesy w pracy kosztem porażek w życiu prywatnym. I szukanie miłości, najpierw na spokojnie, a później w coraz większym popłochu. Wygórowane wymagania z czasem ustępują miejsca zwykłej ludzkiej potrzebie bycia z kimś. Czasem za wszelką cenę. Czasem się nie udaje. Kochać nie da się na siłę. Na siłę nie da się być kochanym.

Skąd wiadomo, które wybory są odpowiednie? To czuć gdzieś w środku między żebrami czy raczej na języku pojawia się przyjemny słodkawy posmak nagrody? Jak dzisiaj można mieć pewność, że za pięć lat nie spotka się na ulicy przypadkiem miłości swojego życia? I skąd wiadomo będzie, że to właśnie będzie ta miłość swojego życia? Mam rozum i wolną wole...





W swojej króliczej norze siedzę. Obłożona poduszkami, popijam herbatę, jem herbatniki i odganiam myśli celebrując bezmyślne czekanie. Poranna kawa wydaje się teraz tak odległa. W zawieszeniu, gdzieś pomiędzy muszę i nie muszę, łapię powietrze po to tylko, aby móc jeszcze przez moment uciekać przed jutrem. 
Czasowstrzymywacz nie chce działać. Bezwzględny dla wyższych moich wartości wybija swój rytm odmierzając sekundami chwile. 
Cholerny poniedziałek. 
Teraźniejszość trwa krótko. Zanim się zacznie na dobre, już staje się przeszłością. 
Ja, Ty. Daleko dzisiaj od siebie. A jutro do pracy i znowu nie będzie czasu. 
Czy wiesz, że boję się spać w ciemności i nie lubię urywać truskawkom szypułek, że kawy ostatnio nie słodzę, a spać wolę od zewnętrznej strony łóżka, że czasem od nikogo nie odbieram telefonu, bo chcę chwilę pobyć sama, że lubię siedzieć długo w nocy, a później rano nie mogę się obudzić, że mój ulubiony kolor paznokci to czerwony, że mam wspaniałe psy, które musisz pokochać, że wolę świece od światła lampki, że uwielbiam szpinak i kreskówki, a na smutnych scenach w filmach i książkach zawsze płaczę, że ciągle się gdzieś spieszę i wciąż mi mało, że potrafię śmiać się przez łzy, nie wiedząc czy to bardziej ze smutku czy ze szczęścia, że palę kadzidła w ilościach hurtowych, a później wietrzę mieszkanie mroźnym jesiennym powietrzem, bo jest mi duszno, że nie odróżniam tagliatelle od farfalle i do wszystkiego najchętniej dodawałabym czosnek, że uwielbiam siedzieć z laptopem na kolanach z psami wtulonymi po obu stronach i że nigdy nie byłam w nocy na spacerze w lesie. Ja w pigułce.

Zawsze się jest odpowiedzialnym za to, co się oswaja.  


sobota, 24 września 2011

Damskomęskie.

- On (po jakiś 5 minutach patrzenia się na Nią): Włosy Ci chyba urosły
- Ona: Tja... Własnie obcięłam.
- On: Wiedziałem.


Eskapizm.

Dlaczego nie możemy być razem? Bo na początku żyję tak, jak wcześniej. Mam swoje życie i swoje sprawy. Z czasem, z każdym kolejnym spotkaniem, pocałunkiem, wspólnie spędzoną nocą i seansie w kinie zaczynam lubić bycie z Tobą. Już nie jestem tylko ja, ale powoli zaczynasz liczyć się także Ty. Częściej niż kiedyś myślę w ciągu dnia o tym, co własnie robisz. Przechodząc kolo piekarni zastanawiam się, czy nie kupić Ci czekoladowego muffina, bo wiem, ze lubisz. Słyszę piosenkę i uśmiecham się, bo to ta nasza. Wiem, ze jutro tez zadzwonisz do mnie, jak tylko wyjdziesz z pracy. Przyzwyczaiłam się już do tego. Przestaję sama planować sobie wieczory, a zaczynam myśleć o tym, co wspólnie będziemy robic. Tracę swoją niezależność myślenia. Uzależniam się i zaczynam czuć w tym dobrze. Jednocześnie gdzieś tam w środku podejrzewam, że kiedyś to dla Ciebie, dla mnie może być za mało. Znudzi się, spowszednieje. Kochankowie staną się współlokatorami. Najlepszymi przyjaciółmi, którzy choć rozumieć się będą bez słów, zawsze gdzieś tam w środku tęsknić będą za porywami serca, za tą chemią, która jest tylko pomiędzy kochankami. I nigdy sobą nawzajem nie wypełnią tej pustki. A ona będzie się w nich rozrastać z czasem, zatruwać ich życie, aż wreszcie będą się musieli rozstać, żeby zachować resztki tego dobrego, co jeszcze miedzy nimi zostanie.

Jak być razem? 
Nie na chwile, ale na dobre i złe.

Tego właśnie chciałam uniknąć. Dlatego właśnie mówiłam, ze jestem skomplikowana. Żeby w obawie przed końcem w ogóle nie zaczynać. Żeby z Twojego powodu nie przestać kiedyś czuć się szczęśliwa. Tak, zawsze znajdzie się dobre wytłumaczenie dla braku odwagi.  




Czy można fascynować się nawzajem bez końca? Toczyć stale grę przyciągania się i wymykania się sobie? Zawsze być trochę niedopowiedzianym, niepoznanym do końca - jak przy pierwszym spotkaniu? Czy da się gdzieś pomiędzy sobotnim sprzątaniem mieszkania z MrMuscle w jednej ręce i ścierką w drugiej, poniedziałkowo-piątkowym zabieganiem, robieniem kanapek, zakupów spożywczych, wizytą u lekarza i narzekaniem na złą pogodę w między czasie być dla kogoś kuszącą, nie do końca odkrytą, atrakcyjną, intrygującą osobowością? Bo fajnie jest moknąć z kimś latem na deszczu zapominając o całym świecie, ale na dłuższą metę to jest zwyczajnie nudne i mało praktyczne - mokre ciuchy, mokre włosy, rozmazany makijaż...

Możliwe, ze są ludzie, którzy poprostu są. Z dnia na dzień, dzień za dniem - są. Mają kogoś, żyją razem. I jest im dobrze. Ale dla mnie życie, miłość to coś więcej. Muszę czuć, muszę przeżywać. I boje się, że możesz kiedyś stwierdzić, że już mnie odkryłeś, że wiesz już wszystko i nie znajdziesz we mnie niczego więcej dla siebie. Rozbierzesz mnie na kawałki i zostawisz taką całą już poznaną, bez znaczenia. A sam pójdziesz odkrywać kogoś innego, kto będzie miał nowe dla Ciebie tajemnice. 
Boję się, że ja kiedyś pomyślę tak o Tobie, gdy już nie będziesz chciał więcej chodzić ze mną bez celu nocą po starówce, gapić się w gwiazdy i zaglądać ludziom przez okna do mieszkań kradnąc w ten sposób małe kawałki ich życia. Gdy nie będziesz chciał stale więcej. Tak, jak ja.    



Ludzie tak naprawdę mogą mieszkać tylko w innych ludziach, depresja to nic innego, jak bezdomność, na depresję cierpią ludzie, którzy nie mają w kim mieszkać.
— Kuczok, Senność


Gdy wracam do siebie pachnę Tobą. Gdy jedziesz do siebie moje łóżko pachnie Tobą. Budzę się w środku nocy, a powietrze wokoło pachnie Tobą. Lubię nie spać wtedy przez chwilę, słuchać ciszy, oglądać ciemność pokoju. To daje takie nierealne wrażenie bycia i niebycia jednocześnie.   

Zmysły są niesamowite. Do ludzi dopasowują zapachy, zapamiętują bukiety perfum, kodują sytuacje i przetwarzają emocje. Idąc ulicą nagle czuje jakiś zapach, który przenosi mnie do konkretnej sytuacji z przeszłości, przywołuje na myśl konkretną osobę, o której prawie już zapomniałam. Są też zapachy, na które reaguję alergicznie. Zbyt dużo zlych rzeczy się wydarzyło, aby nie mieć od nich mdłości.