- Ona: Tja... Własnie obcięłam.
- On: Wiedziałem.
Eskapizm.
Dlaczego nie możemy być razem? Bo na początku żyję tak, jak wcześniej. Mam swoje życie i swoje sprawy. Z czasem, z każdym kolejnym spotkaniem, pocałunkiem, wspólnie spędzoną nocą i seansie w kinie zaczynam lubić bycie z Tobą. Już nie jestem tylko ja, ale powoli zaczynasz liczyć się także Ty. Częściej niż kiedyś myślę w ciągu dnia o tym, co własnie robisz. Przechodząc kolo piekarni zastanawiam się, czy nie kupić Ci czekoladowego muffina, bo wiem, ze lubisz. Słyszę piosenkę i uśmiecham się, bo to ta nasza. Wiem, ze jutro tez zadzwonisz do mnie, jak tylko wyjdziesz z pracy. Przyzwyczaiłam się już do tego. Przestaję sama planować sobie wieczory, a zaczynam myśleć o tym, co wspólnie będziemy robic. Tracę swoją niezależność myślenia. Uzależniam się i zaczynam czuć w tym dobrze. Jednocześnie gdzieś tam w środku podejrzewam, że kiedyś to dla Ciebie, dla mnie może być za mało. Znudzi się, spowszednieje. Kochankowie staną się współlokatorami. Najlepszymi przyjaciółmi, którzy choć rozumieć się będą bez słów, zawsze gdzieś tam w środku tęsknić będą za porywami serca, za tą chemią, która jest tylko pomiędzy kochankami. I nigdy sobą nawzajem nie wypełnią tej pustki. A ona będzie się w nich rozrastać z czasem, zatruwać ich życie, aż wreszcie będą się musieli rozstać, żeby zachować resztki tego dobrego, co jeszcze miedzy nimi zostanie.
Jak być razem?
Nie na chwile, ale na dobre i złe.
Tego właśnie chciałam uniknąć. Dlatego właśnie mówiłam, ze jestem skomplikowana. Żeby w obawie przed końcem w ogóle nie zaczynać. Żeby z Twojego powodu nie przestać kiedyś czuć się szczęśliwa. Tak, zawsze znajdzie się dobre wytłumaczenie dla braku odwagi.
Czy można fascynować się nawzajem bez końca? Toczyć stale grę przyciągania się i wymykania się sobie? Zawsze być trochę niedopowiedzianym, niepoznanym do końca - jak przy pierwszym spotkaniu? Czy da się gdzieś pomiędzy sobotnim sprzątaniem mieszkania z MrMuscle w jednej ręce i ścierką w drugiej, poniedziałkowo-piątkowym zabieganiem, robieniem kanapek, zakupów spożywczych, wizytą u lekarza i narzekaniem na złą pogodę w między czasie być dla kogoś kuszącą, nie do końca odkrytą, atrakcyjną, intrygującą osobowością? Bo fajnie jest moknąć z kimś latem na deszczu zapominając o całym świecie, ale na dłuższą metę to jest zwyczajnie nudne i mało praktyczne - mokre ciuchy, mokre włosy, rozmazany makijaż...
Możliwe, ze są ludzie, którzy poprostu są. Z dnia na dzień, dzień za dniem - są. Mają kogoś, żyją razem. I jest im dobrze. Ale dla mnie życie, miłość to coś więcej. Muszę czuć, muszę przeżywać. I boje się, że możesz kiedyś stwierdzić, że już mnie odkryłeś, że wiesz już wszystko i nie znajdziesz we mnie niczego więcej dla siebie. Rozbierzesz mnie na kawałki i zostawisz taką całą już poznaną, bez znaczenia. A sam pójdziesz odkrywać kogoś innego, kto będzie miał nowe dla Ciebie tajemnice.
Boję się, że ja kiedyś pomyślę tak o Tobie, gdy już nie będziesz chciał więcej chodzić ze mną bez celu nocą po starówce, gapić się w gwiazdy i zaglądać ludziom przez okna do mieszkań kradnąc w ten sposób małe kawałki ich życia. Gdy nie będziesz chciał stale więcej. Tak, jak ja.
Ludzie tak naprawdę mogą mieszkać tylko w innych ludziach, depresja to nic innego, jak bezdomność, na depresję cierpią ludzie, którzy nie mają w kim mieszkać.
— Kuczok, Senność
Gdy wracam do siebie pachnę Tobą. Gdy jedziesz do siebie moje łóżko pachnie Tobą. Budzę się w środku nocy, a powietrze wokoło pachnie Tobą. Lubię nie spać wtedy przez chwilę, słuchać ciszy, oglądać ciemność pokoju. To daje takie nierealne wrażenie bycia i niebycia jednocześnie.
Zmysły są niesamowite. Do ludzi dopasowują zapachy, zapamiętują bukiety perfum, kodują sytuacje i przetwarzają emocje. Idąc ulicą nagle czuje jakiś zapach, który przenosi mnie do konkretnej sytuacji z przeszłości, przywołuje na myśl konkretną osobę, o której prawie już zapomniałam. Są też zapachy, na które reaguję alergicznie. Zbyt dużo zlych rzeczy się wydarzyło, aby nie mieć od nich mdłości.
Ała! Prawdziwe aż boli.
OdpowiedzUsuńBycie i niebycie razem jednocześnie. Coś w tym jest...
OdpowiedzUsuń"kim jesteś" - przekracza granice i wtedy utrzymać w sobie zapach... rozumiem Cię aż nadto.
OdpowiedzUsuńbroda mi się zatrzęsła.
OdpowiedzUsuńja jestem właśnie teraz w rozkroku. trwam w tym, o czym Ty piszesz, że chciałabyś tego uniknąć. weszłam w to jakieś hm, pół roku tego i tak w tym tkwię. JA. nie My. nie mam odwagi szarpnąć i tego przerwać. chyba coraz bardziej zaczynam rozumieć, że powinnam.
tylko dla kogo ten ogień przygasa? dla mnie, tej, która potrzebuję teraz bardziej niż kiedykolwiek bliskości, a dostaję w zamian odległości w setkach kilometrów? mógł tym razem wybrać inaczej. tym razem to nie praca. wolał nie. nie wolał mnie. teraz, gdy go potrzebuję. więc może gdy mówię, że to w nim przygasa, bo nie chce mu się starać - tak naprawdę gaśnie we mnie? on się nie stara, bo dla niego nic się nie zmieniło..? i tak sobie trwamy w tych rozmowach, pertraktacjach, zerwaniach i powrotach - tak odważne kroki (bez kroków właściwie, to tylko słowa. może jak zagrożę, poczuje niebezpieczeństwo to się zmieni...?) tylko z mojej strony. wieczna gra. a ja codziennie truję sobie skórę łzami. prawie codziennie. chciałabym tak nie zatruwać i jednocześnie czuć to, co dawniej. albo raczej czuć, że on też potrzebuje, pragnie i choć trochę potrafi to przywołać. choćby dla mnie. chciałabym częściej zwyczajne, dobre wieczory jak wczoraj. a te nasze wieczory tak się różnią od siebie, że już wątpię czy odnajdą do siebie drogę i będzie im razem dobrze.
strasznie ckliwa i osobista historia z tego wyszła. mam nadzieję, że mi wybaczysz. możesz tego nie publikować. po prostu wiem, jestem pewna, że jesteś mądrą Kobietą i chyba równie często rozdartą, podartą na kawałki jak ja. czuję to, gdy Cię czytam. piszesz tak prawdziwie, mi już brak tego animuszu... przecież to widzę, na blogu także. coraz częściej czuję, że to przez zmęczenie tą sytuacją, nim.
wydaje się to proste, prawda? śmiesznie proste. to jego wina, bez Niego będzie lepiej, łatwiej, poboli, przstanie, nie pożałuję. przeciąć, skończyć. pożegnać.
tylko, że jest jeszcze miłość i wciąż wizja lepszego jutra, jego przebudzenia. to już trzy lata razem, a wkrótce też mieszkanie. więc może wtedy... może poczekać.
źle, gdy miłość to coś więcej, ale chyba źle też, gdy nie wystarczy: po prostu być.
on potrafi to drugie, ja nie.
w jego głowie spokój, a teraz pewnie i wino, w mojej wciąż gwiezdne wojny.
mnie dziś też wszystko pachnie Nim.
poduszki.
spij dobrze.
Matko...ja na etapie, że często lepiej bez niż razem...a zapach nie kusi tylko drazni...stara jestem...
OdpowiedzUsuńale z drugiej strony nie byłoby małżeństw,gdyby każdy się tak bał odkrywania cząstek siebie.
OdpowiedzUsuńMasochizm absolutny.
OdpowiedzUsuńbyć i nie być jednocześnie... ah... wciąż tego szukam, czekam i może dlatego mam depresję.
OdpowiedzUsuńPanna Łaskotka, ja doskonale znam to uczucie. Ciężko odejść, razem źle, osobno wydaje się jeszcze gorzej... tyle, że nigdy nie było tego 'gorzej'. Zawsze było lepiej. Nie wiem, czy warto marnować swoje życie na zastanawianie się i zabijanie w sobie ciągle jakiś uczuć... Ja już nie umiałabym żyć unieszczęśliwiając się. Ale wiem, że ciężko wyobrazić sobie świat bez Niego. Dziwne to. Wierzysz w coś, bo chcesz w to wierzyć, chociaż tego tam wcale może nie być. Albo jest, ale w takiej formie, że nigdy nam z tym nie będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńOpublikowałam, bo piszesz coś bardzo szczerego, ale jeśli chcesz to usunę.
Beata - właśnie często lepiej samemu. Przynajmniej wiadomo, że nikt znowu nie zawiedzie...
Fetysz - komentarz prosto w sedno. Tak to właśnie widzę.
Aurora - tylko, czy da się tak być i nie być jednocześnie, gdy w grę wchodzą uczucia... Siebie nie zranić, kogoś nie ranić... Między dwojgiem ludzi zawsze są uczucia. Nawet wbrew ich woli, planom i rozsądkowi. Czasem tylko z jednej strony są mocniejsze. A czasem oboje chcą, ale między nimi nigdy nie wypali.
mądre to. chwilowo tyle z mojej strony.
OdpowiedzUsuń