Pokazywanie postów oznaczonych etykietą noc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą noc. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 października 2012

- zanim zaśniesz -

Łapię sen łapczywie jak tonący powietrze.
Noc trwa nie więcej niż pięć minut. Dzień - wieczność.
Względna dysproporcja czasu.
Albo bezwzględna.
Bezwzględna dla mnie - tak, to dobre słowo.
Codziennie wieczorami odgrywam swój prywatny wyścig ze wskazówkami zegara.
Kto dzisiaj będzie pierwszy w łóżku - ja czy druga w nocy?

Tak inaczej ostatnio, wiesz?
Bo znowu miewam nie mieć dla Ciebie czasu.
Dużo spraw, wiesz...
Dni mijają 
Na telefonie
W esemesach 
My na umowę abonentową
Dostępni całodobowo
Czasem poza zasięgiem.



zdjęcie z czeluści internetu




środa, 15 sierpnia 2012

Urodziny psa, imieniny kota.

Mój najbardziej leniwy dzień w tym roku.
Leżę pod kocem i marzę o wełnianych, zimowych skarpetach.
Sprawdzam datę i jednak nadal mamy sierpień.
Ciężkie, mokre od wody chmury za oknem.
Szalik i przeskakiwanie nad kałużami.
Szary to nie jest mój ulubiony kolor.
W przeszłość najszybciej przenosi mnie muzyka.
W zasadzie tylko ona.
Przypomniała mi ostatnio te gorące wieczory zeszłego lata,
Jazz, wino, cisza drżąca jedynie od ruchu skrzydeł owadów szukających ekstazy w płomieniach świecy.
Zupełnie tak, jak ja czasami.
I czas, który zawsze zatrzymywał się w miejscu gdzieś między 3 a 4 rano.
Już nie ma takich nocy.



czwartek, 7 października 2010

A gdy psy śpią.

A gdy psy śpią są szczęśliwe i piękne mają sny. 
A ja siedzę wpatrzona w pustkę ściany. 
Zdrapuję wzrokiem kolor farby szukając w myślach odpowiedzi. 
Noc ciemna wylewa się z chmur. 
Zakrada się pod okna, zakrada się do serca. 
Zalewa sobą myśli, tumani rozum, obezwładnia wzrok... 
Gdy przychodzi zastaje mnie samą. 
Wczoraj się nie bałam, a dzisiaj czuję lęk. 
Przychodzi i całym swoim majestatem budzi grozę i podziw zarazem.  
A ja w kąciku oka trzymam swoją duszę. 
Otulam ją żarem powieki, owiewam ciepłem rzęs. 
Tam jest bezpieczna. 
A gdy płaczę, ona ociera mi łzy. 
Zmysły to oszuści. 
Mamią rozum zmywając cierpki posmak trucizny z ust, nie odbierając jej jednak jadu. 
A ja zostaję sama, rozpalona od środka. 
A żar rani mnie przyjemnie paraliżując zmysły. 
Poranne promienie słońca zastaną mnie z otwartymi oczami, siedzącą na skraju łóżka, wpatrzoną w odchodzący mrok. 
Wypiję kawę i zmyję z siebie resztki cienia. 
I wyjdę z domu popatrzeć prosto w słońce.

A myśli jak motyle ulatują ku górze. 
Tam znajdują dla siebie schronienie, tam stają się wreszcie prawdziwe. 


Życie się ze mną ostatnio okrutnie bawi. Właśnie końcem palca dotykam swojego marzenia...


Jeden z ostatnich jesiennych motyli. Zjawiskowy.