A gdy psy śpią.
A gdy psy śpią są szczęśliwe i piękne mają sny.
A ja siedzę wpatrzona w pustkę ściany.
Zdrapuję wzrokiem kolor farby szukając w myślach odpowiedzi.
Noc ciemna wylewa się z chmur.
Zakrada się pod okna, zakrada się do serca.
Zalewa sobą myśli, tumani rozum, obezwładnia wzrok...
Gdy przychodzi zastaje mnie samą.
Wczoraj się nie bałam, a dzisiaj czuję lęk.
Przychodzi i całym swoim majestatem budzi grozę i podziw zarazem.
A ja w kąciku oka trzymam swoją duszę.
Otulam ją żarem powieki, owiewam ciepłem rzęs.
Tam jest bezpieczna.
A gdy płaczę, ona ociera mi łzy.
Zmysły to oszuści.
Mamią rozum zmywając cierpki posmak trucizny z ust, nie odbierając jej jednak jadu.
A ja zostaję sama, rozpalona od środka.
A żar rani mnie przyjemnie paraliżując zmysły.
Poranne promienie słońca zastaną mnie z otwartymi oczami, siedzącą na skraju łóżka, wpatrzoną w odchodzący mrok.
Wypiję kawę i zmyję z siebie resztki cienia.
I wyjdę z domu popatrzeć prosto w słońce.
A myśli jak motyle ulatują ku górze.
Tam znajdują dla siebie schronienie, tam stają się wreszcie prawdziwe.
Życie się ze mną ostatnio okrutnie bawi. Właśnie końcem palca dotykam swojego marzenia...
Jeden z ostatnich jesiennych motyli. Zjawiskowy.