Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kawa. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 sierpnia 2012

Zakochany gej barista.

Poprosiłam o kawę.
Jej przygotowanie (rozpuszczalna ze spienionym mlekiem) zajęło prawie 10 minut.
Normalnie trwa to najwyżej minutę.
Kolega za barem zakochał się.
Nie mógł skupić myśli, mylił zamówienia przepraszając z rozbrajającym uśmiechem BO SIĘ ZAKOCHAŁ.
Puszczał za głośno dobrą muzykę, a na uwagę swojej współbarmanki, że coś tam źle robi odpowiedział najnaturalniej na świecie, że spokojnie, po co te nerwy i mobbing! MOBBING!
I dalej, ze stoickim spokojem robił swoje.
Taki nieporadnie zakochany.
Wyrwany z kontekstu abstrakcyjny element rzeczywistości równoległej, w której nie ma spotkań, maili, deadline'ów i braku czasu.
Będzie tylko do piątku bo, jak stwierdził, to dla niego zbyt stresująca praca.
Trzeba przypomnieć, że generalnie pan robi kawę, czasem herbatę oraz podaje obiad.
Aha, tosty jeszcze robi.
Niesamowite zjawisko.
Niebieski ptak w Krainie Deszczowców.

:)

Zaraził mnie tą piosenką, którą od rana umilam sobie dzień.
Zwolniłam dzisiaj.
W końcu też jestem zakochana ;)

niedziela, 14 listopada 2010

Stoję teraz na tarasie, nad głową mam bezchmurne niebo koloru atramentu i błyszczącą połówkę księżyca. I wprawia mnie to w niemy zachwyt. Uwielbiam takie wieczory, spokojne, lekko gwiaździste, ciche, kiedy jest się poprostu tu i teraz...
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. Zawsze stojąc pod tym bezmiarem granatu przychodzi mi na myśl ten cytat. To niesamowite uczucie, kiedy niemalże staję się częścią tego kosmicznego krajobrazu. Pamiętam, jak jeszcze niedawno stojąc na plaży w całkowitej ciemności, otoczona milionem gwiazd i szumem morskich fal, nie myślałam o niczym, poprostu byłam... Mało jest takich momentów, kiedy przestaje się myśleć i zaczyna się tylko czuć, czuć całym sobą. Każde wrażenie staje się takie wyraźne i intensywne.
Kiedyś na takiej plaży usłyszałam najpiękniejsze, najmocniejsze i najpoważniejsze słowa, jakie kiedykolwiek mogłam usłyszeć. To było niesamowite, zaczarowało mnie nieodwracalnie, raz na zawsze, nawet jeśli trwało niewiele dłużej niż do wschodu słońca.    
Brakuje mi tych letnich przegadanych nocy, smakujących winem i grzankami. I tego ciepłego powietrza. I sierpniowych spadających gwiazd przywołujących na myśl te wszystkie marzenia czekające na swoje spełnienie. 
Trochę za często słyszę ostatnio kocham... A tak naprawdę co to znaczy? Czy trwa dłużej niż ta chwila? 

Czuję burzę w powietrzu. I, szczerze mówiąc, nie mogę się jej już doczekać... 


Kawa sama podsuwa swoje wróżby ;)




środa, 10 listopada 2010

Fabryka chimer.

Lubię uciekać z domu
Tak choćby na jedną noc
W pośpiechu pakować szczoteczkę, suszarkę i perfumy
I psy
I szybko zbiegać do samochodu na dół

Lubię nie spać pół nocy
Gdzieś
I patrzeć w ciemność
Odróżniać obcą noc od tej nad moim łóżkiem

Lubię budzić się rano
Czuć sobą te inne poranki
Pić kawę o smaku innej-kawy
Jeść jajecznicę o smaku innej-jajecznicy

Lubię wreszcie szczęśliwa wracać do siebie
Rzucić w nieładzie torbę przy drzwiach
Zaparzyć swoją kawę z pianką
Wziąć długą, gorącą kąpiel
I patrzeć na świat przez swoje okna
Nie myśląc o przeszłości
Niecierpliwie czekając przyszłości

Mam swoje miejsca, do których uciekam
Obce, ale moje
Tak trochę moje
Nieznane, które trzeba oswoić
I które mnie oswajają



Niewiele jest w życiu stałych rzeczy.
To, co ważne mieszczę w torebce
I w sobie
Reszta to tylko rzeczy
Fajne, ale bez znaczenia na końcu świata




Poranny leniwy kot. Ten sam, który nocą szepce do ucha najsłodsze mruczanki.


wtorek, 26 października 2010

Na raz i na dwa.

Niewiele potrzeba mi do szczęścia. 

Słońca czasem, a niekiedy nocnej śnieżycy, butelki wina białego półwytrawnego i kogoś do rozmów, do śmiania się i do płaczu, pączka, miękkiej poduszki, koronkowej bielizny, ciepłej zupy i nigiri od czasu do czasu. I dobrej książki, którą się czyta pół nocy albo nawet do rana. Kawy z pianką i kaloszy na deszcz. I merdania psiego ogona. I kociego miauczenia. Ciepłej czapki i parasola, biletu na pociąg tam, gdzie dobrze będzie, gorącej kąpieli w wannie pełnej piany i tlącego się płomienia świecy. Krajobrazów karmiących zaślepione miastem oczy i muzyki, której melodię nuci się robiąc kolację dla Niego. Orzeszków laskowych, ptasiego mleczka i chusteczek do łez otarcia. I internetu bezprzewodowego. I schabowego na niedzielny obiad u mamy. Sziszy na tarasie, letnich rozgrzanych słońcem wieczorów i imprez, które kończą się śniadaniem w Lemonie. I żeby widzieć i czuć więcej...


Czerp radość jesienią!

   

czwartek, 23 września 2010

Poranki


Każda pora dnia ma swój urok. Najłatwiej to zaobserwować rano i wieczorem, bo w ciągu dnia za bardzo jesteśmy pochłonięci milionem innych spraw. Ale poranki i wieczory są dla nas...
Osobiście lubię sama spędzać te pierwsze chwile po przebudzeniu się. Potrzebuję ciszy i spokoju, potrzebuję własnych myśli. Budzę się intelektualnie i dojrzewam do reszty dnia.
Uwielbiam wstać rano i delektować się aurą przy kubku kawy. Uwielbiam mieć też czas na takie fanaberie, bo zazwyczaj rano brakuje minut zanim wybiegnę do pracy. Ale ze względu na to, że lubię delektować się tymi porannymi chwilami, staram się znaleźć na to czas. I słońce, i śnieg, a nawet deszcz, w jakiś sposób naznaczają dany dzień i to, co w naszym życiu aktualnie się dzieje. Przynajmniej ja to tak identyfikuję. Nie, nie chodzi o to, że jak mi smutno to pada deszcz. Na szczęście takich zależności nie zauważyłam, chociaż niewątpliwie gdy pada deszcz, wtedy często mam jakby mniej wesoły humor. Ale mówię o zupełnie innym związku. Inaczej pachną te moje poranki, gdy zabiegana i niewyspana intensywnie pracuję, inaczej, gdy zakończyłam swój związek i zostałam sam na sam z tymi wszystkimi chwilami i myślami, inaczej, gdy tak jak w te wakacje, odpoczywałam od korporacyjnego zgiełku szukając trochę pomysłu na siebie. 
Za to wieczory nie smakują dobrze w samotności. Wieczorami potrzebujemy kogoś obok siebie. Wspaniale jest, gdy tym kimś jest ukochana osoba, ale równie dobrze spędzać ten czas z przyjaciółmi. Sama bardziej hołduję aktualnie temu drugiemu modelowi, ale to wynika z wielu zmian w moim życiu, może o tym innym razem. W każdym bądź razie spędziłam prawie wszystkie letnie wieczory patrząc w niebo, otoczona świecami, rozmawiając o wszystkim... A uwielbiam rozmowy, tylko nie takie plotki o niczym, ale rozmowy o ludziach, o ich historiach i tym, co czują. Ciężko znaleźć takich rozmówców, ciężko zrzucić te maski, które na co dzień chronią taką intymność. Dlatego tym bardziej doceniam możliwość kontemplacji takich chwil.

 A teraz idzie jesień... na razie słoneczna, niebawem szara i zimna. Nie jestem fanką takiej pogody, potrafię beznadziejnie marudzić na ten temat, aż wreszcie w okolicy lutego mam i siebie i pogody dość! I czekam na to ukochane lato, za krótkie jak co roku. I jedynym wyjściem z tego pogodowego impasu jest zmiana miejsca zamieszkania na częściej słoneczne. I nawet myślę, że byłoby to aktualnie jak balsam dla mojej duszy. Tylko jeszcze nie teraz. Jeszcze muszę sobie kilka rzeczy tutaj na miejscu udowodnić, jeszcze kilka razy muszę się tutaj sprawdzić...