Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wróżby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wróżby. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 30 listopada 2010

Jutro jest grudzień.

A dzisiaj jest ostatni dzień mojego urlopu. Bardzo długiego urlopu, w trakcie którego odwiedziłam wiosnę, widziałam lato, zwiedziłam jesień i, w ostatnim momencie, zahaczyłam o zimę. A jutro stuk stuk stuk w obcasikach do pracy. Chociaż nie, raczej ciap ciap ciap, biorąc pod uwagę warunki realne. Ekscytacja wisi w powietrzu, mimo zapowiadanych na jutro mrozów syberyjskich.

Znalazłam taki fajny wihajster - rozwiązanie dla perfekcjonalistów, którzy lubią idealnie okrągłe śniegowe kulki. Pewnie do puree też się nada. 


Oraz...



...porządki oficjalnie uważam za zakończone! Teraz tylko trzeba nie jeść, nie pić i nie oddychać, przynajmniej do świąt, aby od razu porządki przedświąteczne mieć z głowy.  

A dzisiaj babski wieczór, takie pożegnanie z moim permanentnym lenieniem się uprawianym w ostatnim czasie. Chociaż nie, tylko złośliwi będą nazywać to lenieniem się. To była podróż, to była wędrówka, to było katharsis. Szukałam siebie przez cztery pory roku i wreszcie znalazłam! I oto ja. tadam.

Każą wróżyć dzisiaj. Ja z wróżb najchętniej to statystyki i estymacje preferuję. Tym bardziej, że te tradycyjne wróżby to jakieś niespecjalne są. Wyczytałam dzisiaj: " Innym sposobem poznania przyszłości był rzut trzewikiem przez głowę w kierunku drzwi. Jeżeli but upadł podeszwą do podłogi i był skierowany ku drzwiom to jego właścicielka wkrótce miała wyjść za mąż. Ale tę wróżbę traktowano z pewną obawą, ponieważ opuszczenie domu mogło oznaczać także wyjazd lub nawet śmierć. Trzewik, który upadł podeszwą do góry zapowiadał chorobę." Na co mi taka wróżba, która same złe rzeczy tylko umie wywróżyć?

niedziela, 14 listopada 2010

Stoję teraz na tarasie, nad głową mam bezchmurne niebo koloru atramentu i błyszczącą połówkę księżyca. I wprawia mnie to w niemy zachwyt. Uwielbiam takie wieczory, spokojne, lekko gwiaździste, ciche, kiedy jest się poprostu tu i teraz...
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. Zawsze stojąc pod tym bezmiarem granatu przychodzi mi na myśl ten cytat. To niesamowite uczucie, kiedy niemalże staję się częścią tego kosmicznego krajobrazu. Pamiętam, jak jeszcze niedawno stojąc na plaży w całkowitej ciemności, otoczona milionem gwiazd i szumem morskich fal, nie myślałam o niczym, poprostu byłam... Mało jest takich momentów, kiedy przestaje się myśleć i zaczyna się tylko czuć, czuć całym sobą. Każde wrażenie staje się takie wyraźne i intensywne.
Kiedyś na takiej plaży usłyszałam najpiękniejsze, najmocniejsze i najpoważniejsze słowa, jakie kiedykolwiek mogłam usłyszeć. To było niesamowite, zaczarowało mnie nieodwracalnie, raz na zawsze, nawet jeśli trwało niewiele dłużej niż do wschodu słońca.    
Brakuje mi tych letnich przegadanych nocy, smakujących winem i grzankami. I tego ciepłego powietrza. I sierpniowych spadających gwiazd przywołujących na myśl te wszystkie marzenia czekające na swoje spełnienie. 
Trochę za często słyszę ostatnio kocham... A tak naprawdę co to znaczy? Czy trwa dłużej niż ta chwila? 

Czuję burzę w powietrzu. I, szczerze mówiąc, nie mogę się jej już doczekać... 


Kawa sama podsuwa swoje wróżby ;)