Poprosiłam o kawę.
Jej przygotowanie (rozpuszczalna ze spienionym mlekiem) zajęło prawie 10 minut.
Normalnie trwa to najwyżej minutę.
Kolega za barem zakochał się.
Nie mógł skupić myśli, mylił zamówienia przepraszając z rozbrajającym uśmiechem BO SIĘ ZAKOCHAŁ.
Puszczał za głośno dobrą muzykę, a na uwagę swojej współbarmanki, że coś tam źle robi odpowiedział najnaturalniej na świecie, że spokojnie, po co te nerwy i mobbing! MOBBING!
I dalej, ze stoickim spokojem robił swoje.
Taki nieporadnie zakochany.
Wyrwany z kontekstu abstrakcyjny element rzeczywistości równoległej, w której nie ma spotkań, maili, deadline'ów i braku czasu.
Będzie tylko do piątku bo, jak stwierdził, to dla niego zbyt stresująca praca.
Trzeba przypomnieć, że generalnie pan robi kawę, czasem herbatę oraz podaje obiad.
Aha, tosty jeszcze robi.
Niesamowite zjawisko.
Niebieski ptak w Krainie Deszczowców.
:)
Zaraził mnie tą piosenką, którą od rana umilam sobie dzień.
Zwolniłam dzisiaj.
W końcu też jestem zakochana ;)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
środa, 22 sierpnia 2012
wtorek, 7 grudnia 2010
O maj gad!

Praca mnie wchłonęła i pochłonęła. Ale ja nie prostestuję nic a nic, mało tego - chce więcej! Dlaczego?
Otóż.
Niewiele jest miejsc, w których kobieta może spędzić wiele długich godzin i nie powie ani słowa. Co więcej, będzie szczęśliwa i zadowolona. Niektórzy pewnie się domyślą, że to musi mieć coś współnego z zakupami, ciuchami albo kosmetykami. No właśnie :)
Psiaki tylko biedactwa moje, ogłupiały całkowicie, bo mają 12 godzin dziennie wolną chatę. Mogłam je nauczyć korzystać z wc - miałabym mniejsze wyrzuty sumienia. Te wyrzuty powodują również, że po tych dwunastu godzinach pracy, kiedy ledwo pamiętam jak się nazywam, człapię z nimi po tym rozpuszczającym śniegu i nie marudzę nic a nic. La belle vie!
W pracy:
A po pracy:
sobota, 4 grudnia 2010
Nie jest zła. Zima.
Zima włazi mi każdą szczeliną w zakamarki mojego ciała. Choćbym nie wiem jak się okapturzyła, zawsze skubana znajdzie drogę. To jak wkładanie lodowatej ręki pod bluzkę.
Zauważyłam, że zimą trzeba się cieszyć. Jak tylko ma się ochotę marudzić to od razu znajdzie się ktoś, kto udzieli stosownej reprymendy, że Polacy marudzą zawsze, że zima jest przecież piękna. Więc ja się cieszę, cieszę się każdego dnia, bo każdy dzień zimy przybliża mnie do wiosny.
- Jak zapętlić na wpół śpiącego człowieka?
- Dać mu trójkątny koc.
by Joe Monster
Wczoraj zdzierałam gardło wyjąc pod sceną 'jak statki na nieeebiieeee'.... Spotkałam prawie wszystkich, których przez ostatnie pół roku nie miałam okazji spotykać. Brakowało mi tych branżowych imprez, więc tym bardziej cieszy mnie zawodowy come back. W zasadzie wszystko mnie cieszy, bawi, podnieca i ekscytuje. Nawet pełna skrzynka mailowa. Wariatka.
No właśnie bejbe. Tylko widzisz, pomieszanie danielsa z wódką nadal nie zaburza, w moim przypadku, jasności widzenia. Wszystko było źle, źle grasz, złe reguły stosujesz. To nieostrożne zwłaszcza, gdy łamiesz zasady. Bo ja lubię swoje zasady. Lubię mieć przy boku faceta, a nie podpitego chłopca. Jestem jędzą w tym przypadku i nigdy nie było inaczej.
piątek, 1 października 2010
Wewnętrznie niespokojna jestem.
Gdy chodziłam na studia i spędzałam godziny siedząc na wykładach, chciałam pracować. Albo chociaż beztrosko posiedzieć w domu. Gdy poszłam do pracy z nostalgią, rozrzewnieniem i rozmarzonymi oczami myślałam, jak fajnie byłoby teraz siedzieć na wykładzie i słuchać o tych wszystkich rzeczach, o których nie mam nawet czasu poczytać. Marzyłam też o kilku dniach w domu, bez przymusu chodzenia do korpo.
Teraz siedzę w domu, dobrze mi jak cholera, chociaż czasu brakuje tak samo jak wcześniej, a jednak myślę sobie, jak to fajnie byłoby pracować, albo chociaż posiedzieć na wykładach.
Nie dogodzisz...
czwartek, 23 września 2010
" Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy"
(Albert Einstein)
Znalazłam dzisiaj taki rysunek i pomyślałam, że dokładnie taka myśl siedzi w mojej głowie. Aktualnie szukam pracy. Pierwszy raz w życiu to ja szukam pracy, a nie praca mnie. Nie zdawałam sobie sprawy, jak frustrujące może to być zajęcie i jak wiele uporu trzeba w sobie mieć, żeby się nie poddać. Ale spokojnie, mimo chwilowych zniechęceń i frustracji wyrażanych w ostrych i powszechnie uznawanych za obelżywe słowach, mam niewyczerpane pokłady uporu!
Do pełni sukcesu przydałyby się jeszcze jakieś znajomości - to Wniosek No1, wysunięty w procesie wysyłania milionów cv wraz z tymi nieszablonowymi listami motywacyjnymi, mówiącymi jaka to ja jestem niekonwencjonalna, kreatywna i ambitna i tak lepsza od tych wszystkich innych. Wniosek No2, niejako wynikając z pierwszego, jest taki, że thx God za pocztę elektroniczną - lasy ziemi mogłyby nie udźwignąć ciężaru wysyłania aplikacji pocztą konwencjonalną. Wniosek No3 jest oczywisty - trzeba mieć dużo szczęścia oraz, Wniosek No4 - dostęp do internetu. Bez tego nie da się! Chyba, że: patrz Wniosek No1 - to wtedy nic nie jest problemem.
Cieszę się bardzo, że lato w tym roku było wyjątkowo skwarne i upalne, czyli takie jak lubię. Oraz, że całe to lato spędziłam na tej mojej warszawskiej wsi, z drobnymi weekendowymi wyskokami na Mazury. Po kilku latach spędzonych w korporacyjnym dzikim pędzie, takie spowolnienie czy wręcz zastój, pozwoliły mi nabrać wiatru w żagle i wreszcie porządnie odpocząć, łapiąc jednocześnie dystans do wielu rzeczy. Decyzja o takich wakacjach była szalona, choć chyba potrzebna jak żadna inna w tamtym okresie. Gdybym miała raz jeszcze dokonać wyboru, byłby on dokładnie taki sam.
I o ile ten ostatni prawie-już-rok był przełomowy dla mnie, o tyle te wakacyjne wydarzenia odegrały w moim życiu rolę nie mniejszą niż Rewolucja Francuska w historii świata. Znaczy: działo się!
Ale wracając do rysunku chciałabym, aby wszystko, co robię, miało cholerne znaczenie. Chciałabym tak kreować swoje życie, żebym zawsze i w każdym momencie swojego życia mogła bez zawahania powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Ale nie tylko tak egzystencjonalnie, bo taki stan już dawno osiągnęłam - stan nieustannych motyli w brzuchu, ale także tak namacalnie. Czyli co? Czyli chciałabym wreszcie zacząć spełniać swoje marzenia - te, którym ciągle tłumaczyłam, że jeszcze chwila, jeszcze mam na nie czas. Ten czas właśnie nadszedł i kolejno, choć nie od razu, chciałabym móc nazwać się spełnionym człowiekiem.
Kochani, żyjcie mądrze pełnią życia, bo choć mamy tylko jedno życie, to dobrze przeżyte, będzie aż jednym życiem! Tyle rzeczy można w życiu osiągnąć, trzeba mieć tylko otwarty umysł i oczy i nie bać się sięgać po swoje marzenia.
Takiej codziennej i niecodziennej ekscytacji życiem życzę sobie i wszystkim, którzy czytają mój blog.
Subskrybuj:
Posty (Atom)