" Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy"
(Albert Einstein)
Znalazłam dzisiaj taki rysunek i pomyślałam, że dokładnie taka myśl siedzi w mojej głowie. Aktualnie szukam pracy. Pierwszy raz w życiu to ja szukam pracy, a nie praca mnie. Nie zdawałam sobie sprawy, jak frustrujące może to być zajęcie i jak wiele uporu trzeba w sobie mieć, żeby się nie poddać. Ale spokojnie, mimo chwilowych zniechęceń i frustracji wyrażanych w ostrych i powszechnie uznawanych za obelżywe słowach, mam niewyczerpane pokłady uporu!
Do pełni sukcesu przydałyby się jeszcze jakieś znajomości - to Wniosek No1, wysunięty w procesie wysyłania milionów cv wraz z tymi nieszablonowymi listami motywacyjnymi, mówiącymi jaka to ja jestem niekonwencjonalna, kreatywna i ambitna i tak lepsza od tych wszystkich innych. Wniosek No2, niejako wynikając z pierwszego, jest taki, że thx God za pocztę elektroniczną - lasy ziemi mogłyby nie udźwignąć ciężaru wysyłania aplikacji pocztą konwencjonalną. Wniosek No3 jest oczywisty - trzeba mieć dużo szczęścia oraz, Wniosek No4 - dostęp do internetu. Bez tego nie da się! Chyba, że: patrz Wniosek No1 - to wtedy nic nie jest problemem.
Cieszę się bardzo, że lato w tym roku było wyjątkowo skwarne i upalne, czyli takie jak lubię. Oraz, że całe to lato spędziłam na tej mojej warszawskiej wsi, z drobnymi weekendowymi wyskokami na Mazury. Po kilku latach spędzonych w korporacyjnym dzikim pędzie, takie spowolnienie czy wręcz zastój, pozwoliły mi nabrać wiatru w żagle i wreszcie porządnie odpocząć, łapiąc jednocześnie dystans do wielu rzeczy. Decyzja o takich wakacjach była szalona, choć chyba potrzebna jak żadna inna w tamtym okresie. Gdybym miała raz jeszcze dokonać wyboru, byłby on dokładnie taki sam.
I o ile ten ostatni prawie-już-rok był przełomowy dla mnie, o tyle te wakacyjne wydarzenia odegrały w moim życiu rolę nie mniejszą niż Rewolucja Francuska w historii świata. Znaczy: działo się!
Ale wracając do rysunku chciałabym, aby wszystko, co robię, miało cholerne znaczenie. Chciałabym tak kreować swoje życie, żebym zawsze i w każdym momencie swojego życia mogła bez zawahania powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Ale nie tylko tak egzystencjonalnie, bo taki stan już dawno osiągnęłam - stan nieustannych motyli w brzuchu, ale także tak namacalnie. Czyli co? Czyli chciałabym wreszcie zacząć spełniać swoje marzenia - te, którym ciągle tłumaczyłam, że jeszcze chwila, jeszcze mam na nie czas. Ten czas właśnie nadszedł i kolejno, choć nie od razu, chciałabym móc nazwać się spełnionym człowiekiem.
Kochani, żyjcie mądrze pełnią życia, bo choć mamy tylko jedno życie, to dobrze przeżyte, będzie aż jednym życiem! Tyle rzeczy można w życiu osiągnąć, trzeba mieć tylko otwarty umysł i oczy i nie bać się sięgać po swoje marzenia.
Takiej codziennej i niecodziennej ekscytacji życiem życzę sobie i wszystkim, którzy czytają mój blog.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA wierz sobie w co chcesz :] Napisałbyś chociaż w co wierzysz, bo na razie to chyba tylko w swoją nieomylność ;] I czy jesteś jakimś megalomanem, bo wszystko odnosisz do siebie? Wkleisz na swoim blogu słabej jakości zdjęcie z górnolotnym opisem i myślisz chyba, że wszyscy jeszcze godzinę później dumają nad znaczeniem życia i własnej egzystencji we wszechświecie ;] A przychodzisz tutaj i filozofujesz ;] Przecież mnie to za bardzo nie obchodzi.
OdpowiedzUsuńI co z tym Coelho startujesz? Przeczytałam Alchemika wieki temu i podziękowałam Panu C. I znów nie będę z Tobą mogła podyskutować, bo Ty widzę lepiej znasz jego twórczość :]
Nadal zastanawiam się, coś się tak nabzdyczył :] Stroszysz piórka i napinasz klatę jak dojrzewający indor. Tylko po co? Co Ty chcesz mi udowodnić? ;] Ja mam wielu klakierów od klaskania i autorytety, od których się uczę i których chcę słuchać. Kim jest Patos de Porão, bo nie znam ;]