Ten tydzień to:
- rozmowy o końcu świata,
- weekendowe śniadania o 13:00,
- odkładane od miesięcy spotkania,
- spotkania przypadkowe, na które brakowało w kalendarzu czasu,
- pierwszy śnieg,
- czerwone paznokcie,
- i niewytłumaczalnie nieprzespane noce, podczas których zmęczona liczeniem baranów oglądam seriale...
Mam w sobie euforię małego dziecka. Nie wiem skąd. Nie domyślam się dlaczego. Cieszy mnie, gdy kładę się spać i gdy wychodząc w pośpiechu do pracy rzucam ostatnie, przelotne spojrzenie w lustro. To mroźne zimowe powietrze, ciepłe, za duże szaliki i sypana herbata z marcepanowymi gwiazdkami, po którą specjalnie jechałam na drugi koniec miasta.
Odliczam dni do Świąt i nie mogę się doczekać WSZYSTKIEGO!
"nie mogę się doczekać WSZYSTKIEGO!" - jak to fajnie brzmi :)
OdpowiedzUsuń;) coś ewidentnie jest w powietrzu, bo czuję dokładnie to samo :) oby trwało!!!! :)
OdpowiedzUsuń..... i mnie to wszystko jakos dziwnie znajome!!!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Mam pytanie, pewnie powiesz, ze to głupie..
OdpowiedzUsuńale skąd bierzesz pomysł na notkę i jak długo ją piszesz...
Twoje słowa za każdym razem są takie piękne, że aż ciężko to określić, po prostu wraca się tu ZAWSZE!
I za każdym razem z niecierpliwością czekam, na tych kilka tak dobrze dobranych słów u Ciebie.
"Mam w sobie euforię małego dziecka. Nie wiem skąd. Nie domyślam się dlaczego" - tak sobie myślę, że odpowiedź jest w tym zdaniu. może to uczucie jest właśnie dlatego, że "nie wiesz" i "się nie domyślasz"? czasem warto jedynie czuć.
OdpowiedzUsuń