Niebezpiecznie bezpiecznie.
Pierwsze od dawna dni bez deszczu. Co robić? Jak żyć?
Z tego zdezorientowania dałam się wywieźć gdzieś w Polskę, nawet nazwy miasteczka nie znam. Zresztą na co mi ona, skoro wokoło tylko lasy, jeziora...
Leżę więc na leżaku, trawa się sennie buja na wietrze, słońce koloruje mi skórę, a ja czytam i od niechcenia kręcę palcami kółka w powietrzu.
Nawet psom sie much nie chce łapać.
Zastanawia mnie wolność. Wolność w związku.
Nie chce mi się pieprzyć tych wszystkich farmazonów, że ufam. Bo nie ufam. Nigdy jeszcze moje ufanie nie opłaciło mi się.
Zawsze po okresie euforycznej ekscytacji bełkotem o zaufaniu i szczerości okazuje się, że facet nie wytrzymał i spuścił się, ze zbyt długiej smyczy.
Ja siebie cholernie nie widzę w roli Pani General, która wczepia delikwentowi gpsa w tyłek i kontroluje każdy jego ruch. Czułabym się masakrycznie upokorzona musząc mówić co wolno, a czego zabraniam, bo będzie klaps. Funkcjonowanie w takim układzie byłoby dla mnie moralnym rozkładem, cuchnącym na odległość oszustwem.
Wychodzi mi prosty rachunek, że jeśli jest szacunek to choćby i ochota była na kogoś innego, najpierw się mówi ładne 'dziękuję' i zabiera swoje zabawki, a dopiero później szuka się uciech w innych ramionach. W praktyce jednak robi się z tego dość skomplikowane równanie z milionem niewiadomych, całkami, ułamkami i rachunkiem prawdopodobieństwa.
W tym wszystkim z czasem ja się uodporniam.
Jak ktoś ma zdradzić, to to zrobi. Byle bym się tylko w miarę szybko o tym dowiedziała.
Bo trójkąty i inne liberalne układziki mnie nie interesują, a perwersję lubię ograniczać do tego, co dzieje się związku.
Oj, bardzo, bardzo się pod tym podpisuję.
OdpowiedzUsuńJestem ZA, kurde, bardzo za.
OdpowiedzUsuńzdrowe podejście!
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie prawda. Wciąż nie mogę pojąć, dlaczego najprostsze rozwiązanie jest chyba najrzadziej stosowanym. A przecież ono najmniej rani...
OdpowiedzUsuńMonika, a nie z powodu tchorzostwa? Bo w koncu nie jest latwo stanac przed kims i powiedziec mu, ze sie skonczylo. Poza tym wydaje mi sie, ze to strach przed niewiadomym - na starych smieciach wiadomo, czego sie spodziewac.
OdpowiedzUsuńTak. Tylko dziwne to tchórzostwo. Prawda gdzieś zazwyczaj się jednak objawia. Ale wtedy nie mamy nad nią kontroli, kiedy, w jakiej formie, jak bardzo pokolorowana. A sam fakt zatajenia odbiera możliwość przedstawienia własnej wersji. Bo już i tak nikt nam nie uwierzy...
OdpowiedzUsuńTzn. tak mi się wydaje i dlatego grałam i gram w otwarte karty.
mądrze.
OdpowiedzUsuń