Naprawdę niewiele jest rzeczy, które są w stanie skłonić mnie do nastawienia budzika na trzecią trzydzieści rano, bez szemrania, bez dodatkowych czternastu drzemek, spakowania się w dziesięć minut i stawienia przed czasem w miejscu wskazanym.
Szczecinie, oto przybywam.
Jeszcze zanim dojechałam do hotelu obiecano mi, że Szczecin nie raz podczas tych trzech najbliższych dni mnie zaskoczy. I zrobił to, faktycznie nie jeden raz, i tylko w pozytywny sposób.
Nie ukrywam, że moja znajomość tego miasta była raczej żadna, bo byłam tam zaledwie kilka razy przejazdem w drodze nad morze.
I chociaż wiedziałam, że Szczecin nad morzem nie leży, to dla wielu osób towarzyszących mi wirtualnie w tej podróży ten fakt był sporym zaskoczeniem. Ale napewno Szczecin nad morzem nie leży! Leży natomiast nad Zalewem Szczecińskim, który morze może z powodzeniem udawać. Opowiadano nam anegdoty, jak to niegdyś taksówkarze wywozili nieświadomych turystów właśnie nad wspomniany zalew, zostawiając ich w błogim przekonaniu, że wakacje spędzili w Szczecinie nad morzem...
Bez wątpienia to, czym najmocniej urzekł mnie Szczecin to wyjątkowe współistnienie nowoczesnego miasta i przyrody. Z pewnością wynika to ze szczególnego położenia geograficznego - ponad połowę powierzchni miasta zajmuje woda i zieleń, sieć rzek i kanałów wdziera się w miasto dając z lotu ptaka wrażenie pływającego ogrodu. Z tą też koncepcją wiąże się bardzo śmiała wizja rozwoju i symbol miasta - Floating Garden 2050, czyli organizacja najnowocześniejszej i największej mariny na Bałtyku na kształt "Nowej Zielonej Wenecji Północy". Zakłada ona rozwój miasta na wyspach z poszanowaniem ogromnego potencjału natury. Osobiście bardzo mi się taki pomysł podoba. Wydaje się być on w bardzo naturalny sposób wymuszony przez przyrodę, ale jednocześnie nowatorski i atrakcyjny dla mieszkańców czy turystów.
Więc jeśli ktoś marzy o swojej wyspie - to w Szczecinie może to marzenie zrealizować!
Prawda jest taka, że Szczecina nie da się poznać tylko z lądu. Woda jest poprostu integralną częścią tego miasta. I o ile zwiedzanie tramwajem czy autobusem turystycznym należy do standardów miejskiej promocji, o tyle pierwszy raz w życiu miałam okazję zwiedzać miasto katamaranem czy kajakiem... Cieszę się, że organizatorzy tego wyjazdu zorganizowali to w taki sposób, bo dla mnie była to wyjątkowa atrakcja i każdemu, kto wybierze się do Szczecina bardzo gorąco polecam spędzenie całego dnia machając wiosłami, bądź też lajtowo - w wygodnym stateczku.
Z wody, poza przepiękną panoramą miasta, Szczecin pokazuje swoje 'smaczki'... czy statek może być z betonu? W Szczecinie może! Ulrich Finsterwalder stoi w północnym krańcu jeziora Dąbie.Stoi jak stoi, bo faktycznie to pływa. Został zbudowany w 1941 roku przez Niemców prawie w całości z betonu ze względu na wysokie zapotrzebowanie na stal podczas wojny.
Inną atrakcją jest Wenecja - tyle, że szczecińska. Znajduje się przy nadbrzeżnej części ul. Kolumba. Jest to kompleks fabrycznych budynków. Czerwona cegła wyrasta z wody i choć obecnie w opłakanym stanie czeka na inwestora, to ja oczami wyobraźni widzę nowoczesne lofty z nieprzyzwoicie atrakcyjnym widokiem na Odrę. Ten kompleks posiada coś, co mnie wyjątkowo urzekło - parking 'podziemny', tyle, że dla pojazdów wodnych. Można wjechać do środka i schodami wejść prosto do budynku. Istne szaleństwo!
Wogóle port szczeciński obklejony jest najróżniejszymi statkami, stateczkami i jachtami z flagami różnych krajów. Nie dziwi mnie zupełnie taki widok w nadmorskich kurortach, ale byłam naprawdę szczerze zdumiona, jak prężnie funkcjonuje nadbrzeże w żegludze rzecznej.
Piorunujące wręcz wrażenie zrobiła na mnie Stocznia Szczecińska. Z lądu widać jedynie w oddali wierzchołki dźwigów, ale dopiero z perspektywy kajaka ten krajobraz nabiera imponujących rozmiarów i wydaje się być zupełnie nierealny.
Jaki jeszcze jest dla mnie Szczecin? Kulturalny i kulinarny - i o tym koniecznie chcę opowiedzieć w kolejnych wpisach.
Ta przygoda mogła być moim udziałem dzięki zaproszeniu przez Urząd Miasta Szczecin oraz firmę CITYBell. Za pokazanie Szczecina z każdej strony, wspólnie spędzony czas, a także fantastyczną atmosferę chciałam podziękować wszystkim razem i każdemu z osobna. To była ogromna przyjemność...
Jejku... nie wiedziałam, że można tak fajnie ( nie lubię tego słowa, ale z przypływu entuzjastycznej czkawki, inne jakoś mi nie wpada do śpiącego już łba) opowiedzieć o "moim" mieście:DDDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:DDD
i o "moim" Sydonia :)
OdpowiedzUsuńPo Szczecinie kajekiem? Tego nie spodziewałem się! Fajna relacja. Wspaniała jest też przemiana tego miasta, z dawniej obskurnego portowego na zielone.
OdpowiedzUsuńpięknie ;) ale uważać na mosty? :) Ty musisz być baaardzo wysoka ;) :P
OdpowiedzUsuńNigdy w Szczecinie nie byłam, ale już wiem, że lubię :))
OdpowiedzUsuńWG108 - mam dokładnie takie samo wrażenie. Widać, że miasto prężnie się rozwija, jest wiele inwestycji rozpoczętych i bardzo ciekawe plany rozwoju.
OdpowiedzUsuńMarek - żyrafą nie jestem, ale jak już tam będziesz, zrozumiesz o czym mówiłam :P
Aurora - pomijając szczecińskie atrakcje, to i nad morze blisko i do Berlina... naprawdę jest co robić z czasem.