Zasypiam dzisiaj z nosem na klawiaturze... mały piątek mówią... to czekam na ten duży!
Nie ma co, zarwane noce zawsze wracają za dnia po swoje niedospane godziny.
I jakoś tak w życiu jest, że jeśli się zamyka za sobą jedne drzwi, to kilka kolejnych się otwiera.
A w sobotę mają być burze. Będę z kawą w ręce, spod koca, patrzeć na zapłakane szyby okien. A w niedzielę pójdziemy na bardzo długi spacer, boso po trawie będziemy chodzić i wystawiać brzuchy do słońca.
Zawsze można zajrzeć, co tam jest za tymi otwartymi drzwiami i wcale wchodzić od razu nie trzeba ;) Dobrze, że zawsze mamy jakiś wybór.
OdpowiedzUsuńTeż czekam z utęsknieniem na pierwszą wiosenną burzę... Bo chyba jeszcze nie było, co nie? Śnieg za to był...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wiem o co chodzi... Mam teraz taki nawał obowiązków, że niedosypiam i w ciągu dnia jestem równie żywa, jak trup.
OdpowiedzUsuńa My będziemy boso chodzić jutro, może być i burza, brzuchy wystawimy do deszczu - niedziela zdecydowanie pachnie letnią sesją...;/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
U mnie już po burzy... Świat nieco się odświeżył. I ja też. Pioruny wyładowały za mnie całą złość. :)
OdpowiedzUsuń