wtorek, 31 maja 2011

Bardzo spokojny wieczór za mną. Przede mną jeszcze Murakami i pewnie nie zasnę przed północą.
Codziennie powtarzam sobie, że dzisiaj  to już napewno wcześniej się położę i codziennie, jak mantrę, zaklinam 'jutro'...

Gdyby można było to jakoś odciąć, odgrodzić, wyodrębnić, 
Byłby to koniec.
Ale czym jest koniec, jak nie początkiem...


The Streets odkryłam wieki temu.
Idealnie wpisują się w letnich wieczorów nastrój.


2 komentarze:

  1. Też sobie takie pobożne życzenia mówię, a w łóżku ląduję późno po północy... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się - też stwierdziłam, że nie ma co inwestować w drogie lakiery ;)

    OdpowiedzUsuń