Niewyobrażalnie szybko leci czas. Aż wstyd się przyznać, że od mojego ostatniego wpisu minął prawie miesiąc. Głowa aż huczy mi od myśli, których nie mam czasu materializować klawiaturą komputera. W tym czasie już dwa razy przyszła wiosna, po czym znów od nowa pod nogami chrzęści mróz. Mam kilka nowych postanowień, kilka planów więcej i zmian, które koniecznie trzeba wprowadzić.
A poza tym wszystko płynie swoim utartym torem. Od poniedziałku tęsknię już za weekendową jajecznicą, weekend kończy się zanim na dobre się zacznie i zaczynamy poniedziałkiem od nowa.
Wczorajsze Walentynki uświadomiły mi, że jestem przeciwna byciu przeciwną Walentynkom. A niechże sobie będą, niech te kiczowate czerwone serduszka zalewają wystawy sklepowe, nie mam nic przeciwko temu. Ale jakoś tak męczy mnie narzekanie i psioczenie przy tej okazji. Przy każdej innej w sumie też.
A wczoraj... nie byłam na wystawnej kolacji, nie dostałam tulipanów, ani złota, ani brylantów, ani ani... Za to zostałam wylizana, pogryziona, ciągnięto mnie za włosy i włażono na głowę. Cudnie było! Najlepiej jak mogo być! Ale o tym na razie milczę.
psyprzepióreczki albo przepiórcze psy. jak kto woli.
gdzie ja mogę kliknąć, że to lubię ;)
OdpowiedzUsuńWylizana i pogryziona - rozumiem, ale na głowę nie pozwalaj sobie wchodzić ;)
OdpowiedzUsuńfajnie że wróciłaś;)
OdpowiedzUsuńo, mamusiu, cienie większe od włascicieli:)
OdpowiedzUsuńtęsknota za weekendem w piątek jest mi znana bardzo dobrze, a na temat Walentynek sam się ostatnio rozpisywałem:)
OdpowiedzUsuńMarta, ja nigdzie nie poszłam, tęsknie za pisaniem, ale zwyczajnie w pracy mam sajgon z meksykiem i po powrocie do domu padam. Łapczywie jak ryby wyciągnięte z wody łapię chwile weekendowego odpoczynku, po czym znów wpadam w wir pracy w poniedziałek punktualnie o 9:00 rano. Cóż, życie...
OdpowiedzUsuńBeata - może i cienie większe, ale ego starszej jest tak duże, że nie raz cieniem rzuca się na okolicę ;)
wg - wchodzenie na głowę wydawało mi się całkiem fajne ;P
Marku, pośpiech wymaga poświęceń - button LIKE musi poczekać ;)
a co do tęsknoty za weekendem, to jest w moim przypadku niewyobrażalna w piatek. W tygodniu nie mam za bardzo czasu o tym myśleć, ale w piątek męki cierpię w każdą godzinę pracy. Tyle tylko, że ja uwielbiam swoją pracę, choć wysysa mnie nie raz na wiór.