I nie uciekłam.
I czuję się zupełnie ambiwalentnie, bo miało być nic, a jest.
Zawsze w relacje z innymi ludźmi wchodzę od razu na sto procent. Z ogłupiale latającymi motylami, mdłościami, szybkim biciem serca i zaburzeniami w funkcjonowaniu mózgu oraz innych organów.
A teraz?
Wypaliłam się doszczętnie i wiem, że nie mam sił na kolejne usiłowania.
Z drugiej strony... czy nadaję się na takie niezdefiniowanie...?
Ale to trwa i choćbym chciała powstrzymać - nie da się.
Chcę tyle napisać i nie mogę.
Zaskoczone myśli obijają się jedne o drugie w mojej głowie - chcąc opowiedzieć zdanie słyszę tylko ciszę.
Pierwszy raz jestem w takim stanie.
Tyle się ostatnio wydarzyło tak różnorodnych rzeczy, że siedząc teraz przed komputerem wydaje mi się, że nie wydarzyło się nic. Sen, czysta iluzja, abstrakcja.
Kolekcjonuję wrażenia, robię zdjęcia i gdyby nie one mogłabym wątpić w sprawność mojego umysłu.
Właściwie nie wiem nawet, czy to byłam Ja.
Byłam tam napewno, czułam bojąc się tego, co przeżywam i myślałam bojąc się myśleć, żeby niczego nie spłoszyć. I pierwszy raz staram się nie analizować, a tylko być.
I coraz wprawniej bawię się chwilami, i lepię z nich siebie, Ciebie, innych - jak figurki z plasteliny.
Bo przecież niczego nie można być pewnym. Nic, co jest dzisiaj nie ma załączonej gwarancji na bycie jutro.
I kolejny raz staram się wbić sobie do głowy ten banał.
Jestem tu i teraz.
Bez obietnicy jutra.
I choć sama nie wiem teraz, czego dokładnie chcę, to nie raz myślę jedno, ale pozwalam, aby z moich ust wychodziły zupełnie inne słowa. I pożądam Cię tak bardzo, że ocieram się przez to o szaleństwo, ale nie robię nic, tylko patrzę w te Twoje niebieskie oczy i uśmiecham się bez słowa. A gdy pytasz opowiadam jakiś banał.
Wczoraj siedzieliśmy gdzieś w Polsce, pijani od wina, wrażeń, emocji, spragnieni siebie i beztrosko szczęśliwi. Każde na swój sposób. Mam to na zdjęciu. Mam już 2816 scen z mojego życia zamkniętych w kadrze. Ostanie są z Tobą i dzięki Tobie.Będę się uśmiechać oglądając je za jakiś czas przypominając sobie, co robiłam w tych trzech dniach lipca 2011.
Wiśniówka od Twojej mamy jest pyszna. A takiego tatę, jakiego masz, ja sama zawsze chciałam mieć.
Kocham się w tej piosence ostatnio...
bardzo dobrze znam stan ambiwalencji, a do tego dokłada się najbliższe mi schizofreniczne zagadnienie pod nazwą ambitendencji.
OdpowiedzUsuńnaprawdę Cię rozumiem,choć może wydawać Ci się inaczej.
Sprawdze ta ambitendencje. Podejrzewam, ze tez mi dolega ;)
OdpowiedzUsuńGwarancji nie ma. Czasem o tym zapominam.
OdpowiedzUsuńTrafnie to zauważyłaś, że jak nam na czymś/kimś zależy to ta pustka w głowie powoduje, że straszne farmazony się opowiada. Nawet gdyby sobie przygotować wcześniej w głowie odpowiedzi na pytania które mogą paść, nawet gdyby pięknie ująć w myślach to co sami chcemy powiedzieć - to zazwyczaj palniemy taki banał, że łomatkoboska!
OdpowiedzUsuń