Nie jestem tą, która chce wyjść za mąż i mieć gromadkę dzieci.
Nie jestem i choćbym nie wiem jak starała się udawać, że chcę,
to poprostu przychodzi moment, w którym pękam.
I uciekam, idę w świat.
To paradoksalnie czyni mnie nieszczęśliwą.
Jakże łatwiej byłoby marzyć o białej sukni z welonem.
Ta ciągła niecierpliwość, to nienasycenie.
Ileż łatwiej byłoby znaleźć w kimś odbicie swoich pragnień.
I razem z nim przetrwać burze i cieszyć się spokojem.
Lui określiła mój blog mianem nocnych przemyśleń.
Faktycznie, lubię pisać nocą i wtedy też myśli lepiej mi się kleją.
Choć to dość dziwne, bo ja boję się ciemności,
A nocą bycie samemu więcej znaczy.
Siedzę na podłodze naga, owinięta kocem,
Chwilę temu pożądałam Ciebie,
A teraz staję się niedostępna.
Wiem, że nie rozumiesz.
Że dzieli nas rzeka, choć każde stara się kochać najlepiej,
Z nas dwojga to ja czuję się jak skazaniec.
Chwilami zazdroszczę im takiego codziennego, nudnego szczęścia, tylko z tego powodu, że są razem i patrzą na rośliny. Ja nigdy nikomu nie umiałam dać spokoju. Sobie też. — Agnieszka Osiecka
nightcall ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam! długo zastanawiałam się, czy publikować ten post, gotowy leżał kilka dni. razem z kavinsky'm.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze takie pragnienie się w tobie obudzi, a może po prostu jesteś wolnym duchem i taki twój urok... zawsze jednak znajdziesz w końcu duszę podobną do swojej ;)
OdpowiedzUsuńpięknie napisane
OdpowiedzUsuńŻeby tak rozum można było odciąć i już...
OdpowiedzUsuńŻeby można było. Choć nie wiem, czy pragmatyzm byłby lepszy.
OdpowiedzUsuń