Na oparciu krzesła zostawił swój sweter.
Spędziłam w nim cały wieczór.
Z grzanym winem w ręce, w kocu, w powietrzu czując zapach Jego perfum zapamiętany w zakamarkach wełnianych włókien.
Rzeczy dzieją się.
Bez udawania, zmuszania, imaginowania sobie kogoś, czegoś, wszystkiego.
Rób mi tak. Tak mi dobrze.
Lato skończyło się na dobre.
Życie jesienią to przewidywalne rytuały: praca, dom, praca, weekend.
Tęsknię za atmosefrą bohemy. Spędzania nocy na rozmowach, znikania na długie godziny i bycia dla tych momentów, które czuje się dużo mocniej i pamięta dłużej...
Dorastając trzeźwiejemy z marzeń.
Obdarty, okradziony z iluzji człowiek albo sam stanie się magikiem swojego życia, albo żyć będzie i w końcu umrze robiąc tylko przysługę innym ludziom zdegustowanym jego bezcelową, smutną wegetacją.
Być korposzczurem, a po godzinach wolnym ptakiem? A może zostawić to wszystko za sobą, a przed sobą mieć tylko kolejny dzień - nie myśląc o tym, gdzie się chce dojść, ale jak chce się tam iść?
Prozaiczne z pozoru rzeczy, robione w odpowiedni sposób stają się niezwykle.
Jesienią zawsze oblewam się herbatą, bo najbardziej lubię ją na kolanach i grzać dłonie o kubek. Już jak robię sobie herbatę wiem, że się nią obleję. Czasem nawet wcześniej zakładam dres. Strasznie nie lubię oblewać jeansów herbatą.
Spędziłam w nim cały wieczór.
Z grzanym winem w ręce, w kocu, w powietrzu czując zapach Jego perfum zapamiętany w zakamarkach wełnianych włókien.
Rzeczy dzieją się.
Bez udawania, zmuszania, imaginowania sobie kogoś, czegoś, wszystkiego.
Rób mi tak. Tak mi dobrze.
Lato skończyło się na dobre.
Życie jesienią to przewidywalne rytuały: praca, dom, praca, weekend.
Tęsknię za atmosefrą bohemy. Spędzania nocy na rozmowach, znikania na długie godziny i bycia dla tych momentów, które czuje się dużo mocniej i pamięta dłużej...
Dorastając trzeźwiejemy z marzeń.
Obdarty, okradziony z iluzji człowiek albo sam stanie się magikiem swojego życia, albo żyć będzie i w końcu umrze robiąc tylko przysługę innym ludziom zdegustowanym jego bezcelową, smutną wegetacją.
Być korposzczurem, a po godzinach wolnym ptakiem? A może zostawić to wszystko za sobą, a przed sobą mieć tylko kolejny dzień - nie myśląc o tym, gdzie się chce dojść, ale jak chce się tam iść?
Prozaiczne z pozoru rzeczy, robione w odpowiedni sposób stają się niezwykle.
Jesienią zawsze oblewam się herbatą, bo najbardziej lubię ją na kolanach i grzać dłonie o kubek. Już jak robię sobie herbatę wiem, że się nią obleję. Czasem nawet wcześniej zakładam dres. Strasznie nie lubię oblewać jeansów herbatą.
Jesień to chyba najlepszy czas do picia herbaty, zima za to pachnie mi kakao.
OdpowiedzUsuńSweter, bluza ukochanego - nic, tylko zakładać i nigdy nie zdejmować! Szczególnie, jeśli przesiąknięta jest zapachem jego perfum...
herbatka z sokiem z czarnej porzeczki w jesienno-zimowy wieczór - bajka :)
OdpowiedzUsuńZima zawsze wydobywa z mojego domu zapachy ukrywane latem, pachnie drewno, świece, suszone grzyby i jabłka. Kiedy sypnie śniegiem ciąży tylko trochę stres czy rano dojadę do pracy w jednym kawałku, ale i tak bym się z nikim nie zamienił.
OdpowiedzUsuńTez mialam kiedys taki sweter:) I ktos tez mial moj:))
OdpowiedzUsuńTeż lubię najbardziej herbatę na kolanach. Najlepiej zieloną albo pachnącą cynamonem czy imbirem. I marzę o takim swetrze.
OdpowiedzUsuńA te marzenia... to prawda. Jakoś coraz częściej zostawiam je w domu, a tak bardzo ich nieraz brakuje w codziennym biegu.
Oduczyłam się pić herbatę, ale z kubkiem kisielu Cię pozdrawiam, a tryptyczek rodzajowy na dole - przedni :)
OdpowiedzUsuńNie mam ukochanego, mam za to dużo herbaty. Może się pooblewam.
OdpowiedzUsuń