Cisza, spokój, telefon wreszcie nie dzwoni, maile przystopowały.
Zajadam się snickersami.
Nie jestem fanką listopada.
Kolejna godzina mija.
Żółte światło lampki, czarno za oknem.
W domu cisza, psy czekają.
Wtorek, środa.
Daleko do weekendu.
strasznie się ciągnie ten tydzień, to prawda...
OdpowiedzUsuńnie dość, że się ciągnie, to jeszcze ziębi ciało, mrozi nastrój i nicniechciejstwo panoszy się do koła...
OdpowiedzUsuńWam też tak się wlecze? Masakra.
OdpowiedzUsuńja się zajadam wieczorem prince polo classic.
OdpowiedzUsuńczy to cholerstwo naprawdę musi mi aż tak smakować...? ;\
Też mi się nie podoba to, co się za oknem dzieje. Tym bardziej, że muszę wyjść za to okno.
OdpowiedzUsuńA za te snickersy to chwała Bogu, czy kto to tam wymyślił... Pozdrówka czekoladowe! :D
to dziwne,ale mi czas niemiłosiernie szybko przelatuje przez palce.
OdpowiedzUsuńMój tydzień zap..dala. Nadgodziny w pracy sięgnęły dna. Może to tylko kwestia listopada, a może tak właśnie ma być?
OdpowiedzUsuńha, czyli snickersy są dla pań, a dla panów marsy po których wraca ochota do życia i koniecznie trzeba umówić się z dziką stokrotką
OdpowiedzUsuńnie jestem fanką miesięcy od listopada do marca włącznie, ale w biedronce zawsze jest czerwone wino i da się przeżyć;)
OdpowiedzUsuń