Podnoszę ziemi, wybieram te najładniejsze.
Później rzucam przed siebie po chodniku.
Kasztany uciekają, psy je gonią.
Albo trzymam w kieszeni i pieszczę palcami
Aż robią się od tego zupełnie gorące.
Widocznie też to lubią.
Picie z kubków.
I dużo herbaty z sokiem malinowym.
Grzane wino w małych kubkach z zaparzaczami.
Grube skarpety za kolana.
Puchaty koc.
Pierwsze rękawiczki.
Zimne spacery.
Jesień niestety. Ta jej gorsza część.
Pierwsze rękawiczki.
Zimne spacery.
Jesień niestety. Ta jej gorsza część.
PS. Do zobaczenia w Gdańsku!
Napisałam ten wpis, a później zobaczyłam... kolejny koniec historii życia...
Podobno wszystko dzieje się po coś. Głęboko w to wierzę, choć łatwiej wierzyć będąc obserwatorem...
Od razy pomyślałam, że nierzadko ostatnio wkurzam się na milion rzeczy, bez sensu, życie jest zbyt kruche, żeby sobie dać je zepsuć...
Napisałam ten wpis, a później zobaczyłam... kolejny koniec historii życia...
Podobno wszystko dzieje się po coś. Głęboko w to wierzę, choć łatwiej wierzyć będąc obserwatorem...
Od razy pomyślałam, że nierzadko ostatnio wkurzam się na milion rzeczy, bez sensu, życie jest zbyt kruche, żeby sobie dać je zepsuć...
Jak ja dawno nie zbierałam kasztanów!
OdpowiedzUsuńMarzy mi się jesień romantyczna, pełna miłości, z kubkiem herbaty, w zakolanówkach z kokardkami. A czasu brak...
Ja ostatnio żyję jak sowa - po nocach. Dzień jest za krótki na wszystko. Z zegarkiem w ręku biegam, żeby zdążyć z wszystkim, ale jakoś się udaje ;) Tą herbatę pod kocem też głównie po nocy pijam ;)
OdpowiedzUsuńteż pijesz tyle herbaty z sokiem? matko! ja mam to samo. polecam żurawinowy, jest przepyszny. kasztany też zbieram, schną mi w torebkach i kieszeniach i tak tworzy się stosik odnajdywany w przyszłym roku :) grube skarpety też są, chociaż deficyt tych za kolana niestety.
OdpowiedzUsuńmiłej jesieni, Pani Porcelanowa. jak najmilszej.
Kasztany to samo zdrowie :))
OdpowiedzUsuńPozdrów Gdańsk ode mnie :D
Miłej jesieni i niech Ci dobrze bedzie w tym Gdańsku, blisko, ale nie jadę:)
OdpowiedzUsuńto jest troszkę o mnie,tylko w Gdańsku jeszcze nigdy nie byłam jesienią.
OdpowiedzUsuńA ja przestałam sowić. Od tego robią się zmarszczki, a ja zaczynam mieć do nich skłonność :).
OdpowiedzUsuńZ kasztanami mam to samo.
Ja zawsze noszę w kieszeni lub torbie kasztana aż do wiosny. W kwietniu lub maju kładę na ziemię z nadzieją, że przerodzi się w drzewo. Uwielbiam kwitnące kasztanowce :)
OdpowiedzUsuńach. zawsze kiedy mój tato przynosił do domu garść ksaztanów, potem wpychał mi w kieszeń kurtki na szczęście. wiedziałam, że zaczyna się jesień. taki miły wyznacznik.
OdpowiedzUsuńDłuuugie wieczory, mhmm :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)