Już przez sen czułam, że nadchodzi to nieprzyjemne uczucie. Mój mózg, niby śniący jeszcze sny, powoli drążył już we mnie tą irytującą myśl, obawę, a może nawet strach. Taki dziwnie irracjonalny strach o to, co zacznie się, gdy tylko się obudzę. Te wszystkie problemy, sprawy zamiatane pod dywan, każde jedno zaraz i jutro odkładane wiecznie. Budziła mnie paląca myśl, że muszę szybko wstać i wszystko poukładać, ponaprawiać, przy czym jednocześnie zupełnie nie miałam ochoty na tą walkę. Głównie sama ze sobą.
12:51 a ja leżę w łóżku nie mogąc się zdecydować: wstać czy dzisiaj zupełnie się poddać?
http://www.sebastienmillon.com |
To podobno z braku wyższych celów w życiu, których aktualnie, faktycznie, nie posiadam. Żyć przeżyć, zero euforii, trochę rozczarowania i zastanawianie się, co dalej. Brak celów jest zabójczy dla mózgu, który ciągle nieprzerwanie zasysa myśli.
Coś z tą jesienią jest na rzeczy, bo nagle zmienia się perspektywa, życie i codzienne sprawy zaczynają uwierać i trzeba sobie znaleźć nowe miejsce. Takie bardziej wygodne. Milion planów, a tak naprawdę nic do roboty. Wszędzie jakieś ale i ta niemożność działania. Decyzyjność: zero, zapał do działania: minustrzydzieścicztery. Nawet, gdyby dzisiaj świeciło słońce, dla mnie miałoby szaro bure promienie.
Nie wiem kiedy to się stało, ale z mojego życia ulotniła się magia. Cierpię z tego powodu, nie umiem bez niej żyć. Wszystko teraz jest takie banalne, takie dosłowne. Tęsknię za niedopowiedzeniami, za wstrzymywaniem oddechu w oczekiwaniu na nieznane.
...
Nie wiem kiedy to się stało, ale z mojego życia ulotniła się magia. Cierpię z tego powodu, nie umiem bez niej żyć. Wszystko teraz jest takie banalne, takie dosłowne. Tęsknię za niedopowiedzeniami, za wstrzymywaniem oddechu w oczekiwaniu na nieznane.
...
A może to przez ten pierwszy jesienny deszcz? Mokre chodniki, czarne kalosze. Psy śpią obok równie nieskore do pobudki. Zwyczajny jesienny pms. Chorobowy nadmiar czasu i przemyśleń, a teraz trzeba wszystkie trybiki na nowo poskładać i kazać im działać, poprawnie i z uśmiechem na ustach. Przywołuję się do porządku - życie wymaga zmian, zmiany to jedyna stała rzecz.
12:51 to całkiem dobra pora na pyszne śniadanie i wielki kubek gorącej kawy. najlepiej bez wychodzenia z łóżka.
OdpowiedzUsuńa już w ogóle najfajniej byłoby bez konieczności wychylania nosa z domu na tą szarówkę...
na jesienną chandrę widzę dwa rozwązania: rzucić się w wir pracy eliminując tym samym nadmiar czasu i okazji do głupich rozmyślań lub... polubić ją - jakimś cudem.
Kurka, a więc nie tylko ja widzę ostatnie kilka dni jako istną katastrofę? Tylko nie ja mam PMSa połączonego z myśleniem - o, nie! Znów deszcz, znów listopad, znów ubieranie rajstop pod spodnie, znów zbyt dużo pochłoniętej czekolady...
OdpowiedzUsuńMoc buziaków for u! :*
Aurora, ja ten stan porównuję do pmsa bo w sumie nie wiadomo o co chodzi. Niby wszystko pięknie fajnie, a coś w środku podjudza do narzekania. Pogoda nie ta, ubrania nie te, wszystko nie takie. Leżeć w łóżku źle, wstawać - jeszcze gorzej. Nie dogodzisz, chociaż z mojego osobistego, aktualnego doświadczenia - grzane wino, może nie rozwiązuje problemów, ale naprawdę dobrze smakuje :)
OdpowiedzUsuńOdsyłam podwójną ilość buziaków siusiaków ;)
Jesień to tylko, czy coś więcej? Przezwyciężyć się w końcu i coś zrobić. Tylko jak?
OdpowiedzUsuń