Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fuck. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fuck. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 października 2010

F.U.C.K.

Dzisiejszy wieczór sponsoruje słówko fuck oraz desperados. Na trzeźwo myślenie średnio mi idzie, bo nic z niego nie wynika, więc postanowiłam się poradzić Pana Desperadosa. Miał być Pan Wino, ale nie było mojego ulubionego, którego porad lubię najchętniej słuchać. 

No więc miałam okazję przyszaleć. Puścić wodze i pozwolić koniom prowadzić po wyboistej drodze. Przecież czasem tak można, prawda? Zrobić coś szalonego/głupiego/niespodziewanego/nie myśląc o tym, co będzie... Mogłam wrócić do tego, za czym tęsknię i rozsmakować się w tym raz jeszcze. Mogłam śmiać się, pić wino i nie myśleć o poranku. Wogóle nie myśleć o jutrze. Bawić się tą chwilą i wziąć z niej wszystko dla siebie, nie dzieląc się tym z nikim.  

I powiedziałam nie. Poprostu nie. Cholera, nie dlatego, że nie tak chciałam, bo wolałabym krzyknąć tak! Z całych sił pragnęłam zanurzyć się w tym raz jeszcze, poczuć to ciepło, tą bliskość, intymność... jak mi brakuje głupiego spojrzenia, dotyku i tego uśmiechu... Ale powiedziałam nie
Bo wiedziałam, że rano się obudzę, bajka się skończy, a rzeczywistość oślepi mnie swoją stanowczością. Ma niestety inne plany. Źle mi z tym, co jest teraz, ale nie chcę wracać do tego, co było.
A tak chciałam, żeby całował moje ramiona...

Marzą mi się gorące wakacje, plaża, szampan w ręku, kiedy w ciemną gwiaździstą noc można beztrosko wykąpać się w morzu. Nie myśląc o jutrze, ani o wczoraj. Jest tylko tu i teraz. Jesteśmy my. Zakochani, bez żadnych pytań czy wątpliwości... Jest zimny październikowy wieczór, nie ma nas...