Od zawsze boję się pająków, ciemności, piorunów i prądu.
Wszystkich tych rzeczy obawiam się dość panicznie.
Nie wiem wiec dlaczego mam taką, hm, właściwość, która powoduje w stanach ponadnormowego pobudzenia emocjonalnego ewidentną niekompatybilność moją z jakąkolwiek elektryką.
Te stany to seks i złość.
Niekompatybilność to wywalanie korków.
Zdarzyło mi się już pozbawić pół bloku prądu jednym dotknięciem włącznika światła w moim mieszkaniu. A podobno tak się nie da zrobić.
Wielokrotnie zawieszają się przy mnie urządzenia elektroniczne od laptopów po mikrofalówki.
Byłam z tego powodu nie raz obiektem niewybrednych żartów i kazano mi trzymać się z daleka.
Z hukiem trzaskały przy mnie żarówki, gdy chciałam włączyć światło.
W lampach, lampkach, a nawet takich pochłaniaczach, które zwyczajowo montuje się nad palnikami w kuchni.
Takie rzeczy się oczywiście każdemu przydarzają.
Tyle, że ja wyrabiam norme kilku osób.
Dzisiaj.
A dzisiaj zwyczajowo chciałam zapalić światło na klatce.
Pstrykło, błysło i zgasło.
Już nie ma światła na korytarzu.
Od pierwszego do piątego piętra.
Cóż, mam za sobą ciężki dzień, a teraz cała moja negatywna energia, jak po uziemieniu, poszła sobie w cholerę.
Elektryczne katharsis.
co tam brak prądu, (da się naprawić) ważne, że się "wyładowałaś" :)))))
OdpowiedzUsuńPs. takich ludzi znam więcej, i są wyjątkowi nie tylko od strony elektrycznej:D
Pozdrawiam ciepło:D
Przejdź się na collegium humanisticum. Może światło zgaśnie i mi zajęcia odwołają... ;)
OdpowiedzUsuńPS. Moja frustracja na pewno nie jest chwilowa
Oooo, pierwszy raz spotykam się z kimś, kto ma to samo! Łał, w koncu, nie jestem sama :D Tylko w moim wypadku coś się musi zepsuć, potłuc, spalić...
OdpowiedzUsuńnie spotykałam wcześniej nikogo, kto jest tak naładowany ( nawet w tej przestrzeni );-)
OdpowiedzUsuń