Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bycie w związku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bycie w związku. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 lutego 2012

Wtorek bezwzględnie niemagiczny.






Dzień za dniem.

Jak wyszłam w piątek z domu, tak jeszcze nie wróciłam. 
Zaczynam się zastanawiać, czy to aby już nie wspólne pomieszkiwanie.
Pamiętam, jak parę miesięcy temu bycie z kimś dłużej niż popołudnie wydawało mi się rzeczą nierealną.
Potwornie niewygodną, nudną, zmuszającą mnie do kompromisów, na które napewno nie miałam ochoty.
Od dwóch dni jestem strasznie gderliwa.
Jak stara przekupa strofuję i poprawiam po mojemu.
Brakuje mi tylko wałków na głowie i spranego szlafroka frote.
To chyba jakaś inicjacja gwałtem dokonywana na moim organizmie.
Fizyczne wyjście z etapu ja sama.




Ona młoda, piękna, wygadana, pracująca. Ma własne mieszkanie, sama sobie płaci rachunki.
On. Hmm. Dużo o Nim nie wiem. Na początku wydawał się być ideałem. Jak zawsze w każdej bajce.
Podobno było pięknie. Z czasem zaczął znikać. Najpierw bez słowa. A później coraz bardziej otwarcie do innej. Innych. Bo życie za krótkie jest, by kochać tylko jedną osobę na raz. 
Bo ona podobno zawsze źle trafia. Bo nieodpowiedni faceci Jej się podobają. 
Ale ja myślę, że łatwo jest zepsuć kobietę. Łatwo jej wmówić Jej miłość tam, gdzie jej wcale nie ma. 
Jeden związek, drugi, trzeci. 
Można nauczyć, że szybki numerek w klubie w ubikacji, czasami spędzony wspólnie wieczór, kilka zdawkowych smsów raz na dwa dni - to cały Jej świat. Cała miłość, jaką może od kogoś dostać. I w nią wierzy. Bo nie ma innej. I zaczyna wierzyć, że to właśnie miłość. 
Historia bliskiej mi osoby. Kolejna.  


czwartek, 12 stycznia 2012

Statusowanie się.


:(Status 

Zapytała się mnie koleżanka, gdzieś pomiędzy jednym , a drugim :
a jak u Ciebie życie priv? jakiś mąż w domu, pociechy? 

to odpisałam:
męża i pociechy nie ma w domu, ale jest nie-mąż i mam z niego pociechę, zarówno w domu, jak i poza domem 

Rzecz w tym, że ja sobie statusu na fejsbuku nie zapdejtowałam. 




A za wszystkie wczorajsze krzywdy dzisiaj wieczór, makaron, wino i sufitowanie. Zaraz po tym, jak wrócę ze spaceru, pozmywam, zadzwonię, zrobię pranie, posprzątam wczorajszy bałagan, zaliczę pilatesy... I mam nadzieję, że nie będzie to o 2giej w nocy.