wtorek, 6 grudnia 2011

Jej marzeń nie znał nikt.

Pozwalam sobie zacytować w tytule Onet.pl.




"Największy i najbardziej zmarnowany talent, jaki mieliśmy po wojnie", pisał o niej Jerzy Waldorff. Nawet nie wiedziałam, że w czasach kiedy w Polsce nawet nie marzono o wyjeździe za granicę, Ona występowała u boku Franka Sinatry, Deana Martina czy Paula Anki. (...) Śpiewała w dziewięciu językach, po każdym utworze zmieniała suknię, projektowaną zazwyczaj przez dom mody Diora. Towarzyszył jej stuosobowy balet.

Niewiarygodne. A koniec życia spędziła samotnie, w mediach pokazywana jako kolekcjonerka zwierząt z problemami psychicznymi. 

Gdyby urodziła się w Stanach pewnie zrobiłaby oszałamiającą karierę. Gdyby ówczesne władze nie zamknęły jej możliwości powrotu do Las Vegas pewnie zupełnie inaczej potoczyłoby się Jej życie. Po zakończeniu kariery mogłaby zajmować się zwierzętami tak, jak Brigitte Bardot i nikt nie kpiłby z Niej z tego powodu. 

Najsmutniejsze, że właściwie dopiero teraz przyszło mi to do głowy. Teraz, kiedy nie ma już o czym mówić. 

7 komentarzy:

  1. wszyscy mówili o tym od dawna, tylko nikt jej nie mógł pomóc, może nie chciał . promowali beztalencia, lub beztalencia pchały się same na afisz. mamy masę celebrytów , o których głośno nie wiadomo z jakiego powodu. gdyby mieli taki talent ,plus siłę przebicia jaką dysponują, to świat by leżał u ich stóp.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się jej śmierci. Szkoda, że odeszła, kiedy wiele ludzi pamiętało ją jako "jakąś wariatkę z kotami".

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedyś dawno dawno temu czytałam artykuł o Górniak w kontekście historii Villas właśnie. Nikt nie potrafił nad nią zapanować ujarzmić jej, zarządzić jej kariera twarda ręką. Wszyscy byli za słabi ... a szkoda. Mi od kilku lat było jej szkoda ...ale myślę, że lepiej się stało jak się stało, poszła pewnie tam, gdzie ją docenią

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepiej późno (mówić) niż wcale.

    OdpowiedzUsuń
  5. To był niesamowity głos i talent sceniczny. Jednak wtedy nie było tak jak teraz. Nie te gaże, nie te tantiemy. Wyjazd i decyzja o pozostaniu w USA z pozoru otwierała wrota raju.
    Przez wiele lat było o niej cicho, niezależnie od realiów politycznych trudno żeby ktoś fascynował się losami piosenkarek w Las Vegas.
    Nieudane związki, fatalne inwestycje finansowe, brak dobrego menedżera - miała status gwiazdki, ale na wielki szoł biznes to trochę za mało. U nas wyjątkowa, tam u boku wielkich ale podczas ich występów, które u nas nazywa się "dorabianiem" chałturami.
    Tam do życia zabrakło jej amerykańskiej mentalności, tutaj wróciła zdziwaczała. Na swoje śmieci, ale już nie do siebie.
    Smutne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wg - nie śledzilam losow Violetty Villas, ale z tego, co wiem Jej kariere zakonczyla decyzja owczesnych wladz zakazujace jej wyjazdu z Polski, do ktorej przyjechala ze wzgledu na zly stan zdrowia swojej matki. W USA kariera kwitla, byla barwna postacia - pasowala do tamtejszych realiow. Po przymusowym pozostaniu w kraju zawsze miala zal za to, jak sie sprawy potoczyly.

    Artysci to wrazliwe dusze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądałam miesiąc temu relację z koncertu z okazji 50 lecia pracy artystycznej. Zobaczyłam starą, zdziecinniałą kobietę z ubytkami zębów, scenę w Domu Kultury i totalną bezradność wszystkich. Kobieta, która występowała w Carnegie Hall, teraz w białej sukni, pachnąca naftaliną, obraz rozpaczy.

    Dobrze, że skończą się te głupie wzmianki w mediach o jej chorobie psychicznej. Takie osoby lepiej pamiętać z młodych, pięknych i twórczych lat. Tyle w temacie.

    OdpowiedzUsuń