W metrze wagony pełne pustych twarzy wzrokiem spiesznie uciekającym w bezpieczny kąt. Twarze bez imion i nazwisk. Bez przeszłości i przyszłości. Zmuszone dzielić wspólnie za długą podróż. Stacja za stacją na krótkie chwile wstrzymują oddech. Przyglądam się ludziom. Zastanawiam się ile w tym niemym tłumie jest żon, które w myślach robią listę zakupów na obiad? Ilu jest mężów układających w głowie niewypowiedziane nigdy rozmowy? Ile niewiernych kochanek? Ilu mężów zdradzających swoje żony? Ilu z nich nosi ślady uprawianej przed chwilą miłości? Ile jest dziwek? Ilu damskich bokserów? Ilu z nich kocha szczerze i jest kochanym? Ilu nie ma po co do pustego domu wracać?
Dzisiaj widziałam płaczącą dziewczynę nieudolnie skrywającą zapłakane oczy pod wilgotnymi powiekami. Wśród ciekawskich spojrzeń bez znaczenia jej łzy odznaczały się szczerymi do bólu emocjami. A jej łzy zawstydzały wszystkich. Gdy wysiadła odetchnęli z ulgą.
Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej.
- Wierzysz w cuda?
- Wyłącznie