Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kubek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kubek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 30 listopada 2010

Śnieg pada. pada pada pada...

Wczoraj, rankiem obudził mnie widok padającego za oknem białego, miękkiego puszku. Z perspektywy mojego łóżka jawił się bardzo nastrojowo. Szybko jednak okazało się, że to ZŁO. Białe, zimne, śliczne, błyszczące, po kolana zło. Sparaliżowało miasto, stawiało w poprzek drogi tiry, wykoleiło tramwaj, wydłużyło czas podróży do niebotycznych rozmiarów i odmroziło mi nos. Dwa razy. Psy się cieszą, wpadają w toto jak śliwki w kompot i zostawiają zajęcze ślady. Jest pięknie, acz zimno. Bardzo zimno. 

Daleko do wiosny?      

Cały wczorajszy dzień walczyłam z roztoczami, skarpetkami, firankami i filiżankami. Uważam, że to wręcz niemożliwe, żebym ja sama była w stanie pić z tylu kubków jednocześnie. One muszą się brudzić same, jedne od drugich. One brudzą się na złość. Inaczej tego nie widzę.

Oddawać lato! Zima jest zbyt skomplikowana.


Chciałam dać jakiś rysunek zimowy, ale nic mi nie przyszło do głowy. Więc będzie o jedzeniu, bo głodna się zrobiłam.