Korzystając z choroby i biorąc pod uwagę fakt, że nie mam sił palcem ruszyć, nadrabiam niektóre zaległości stacjonarne i właśnie oglądnęłam Czarnego Łabędzia.
I jest mi smutno. Bardzo smutno.
Gdy marzenia, które są największym pragnieniem, stają się przekleństwem...
Posiadam głęboko głębokie rany... i one po tym filmie odżyły nieproszone, nagle przypomniały sobie o moim istnieniu i teraz zamiast spać myślę o tym wszystkim raniąc się tymi myślami, choć nie chcę.
Kolejny raz przychodzi mi na myśl, że perfekcjonizm to choroba. Tak samo jak zatracanie się w życiu bez umiaru.