Relax bejbe, relax
Ostatnio mało jestem uduchowiona, nie mam czasu ani sił na rozważanie istoty istnienia. Ciągle w biegu pilnuję deadline'ów. Ostatnie pół roku, kiedy mogłam wstać rano, pójść z kocem na trawę i patrzeć leniwie w chmury, wydaje się tak bardzo odległe. Teraz, jak tylko się kładę - momentalnie zasypiam ze zmęczenia. Pomyslałam o tym wczoraj, gdy podczas Bardzo Ważnego Spotkania Zawodowego, takiego, na którym trzeba analizować procenty, cyfry i excele, atrakcją była gra na miedzianych misach i dzwonkach. Przyznam szczerze, że było to niesamowitym doznaniem. Każdy dźwięk jakby wkręcał się w ciało relaksując je w przyjemny sposób. Poczułam się wyciszona, zatrzymana na chwilę w miejscu, odprężona. Niezwykle przyjemnie dźwięki rozchodziły się po całym ciele, zupełnie jak podczas masażu.
Natchniona tym spektaklem wczorajszy wieczór zorganizowałam sobie w domu w oparach kadzideł, blasku świec i z nastrojowo plumkającą muzyką. Takie małe wielkie przyjemności.