Swojego czasu mieszkałam w centrum stolicy i mieszkaniu temu nierozerwalnie towarzyszył dźwięk rurek drewnianych obijanych o krzesło. Często dźwiękom tym towarzyszyły moje wizualizacje, jak zbiegam na dół, dopadam grajka, wyrywam mu kije i okładam go nimi z całych sił. Serio. O ile przechodząc obok i wsłuchując się w te odgłosy zaledwie przez kilka minut można nie zwrócić uwagi na ich irytujący dźwięk, o tyle po godzinie słuchania ma się naprawdę dość.
I nawet dzisiaj, wspominając czasem te czasy towarzyszy mi wizja tego krzesła, tego Pana, tych kijków...
A dzisiaj czytam sobie newsy i co widzę! To nie jakiś tam chory umysłowo grajek, wyzwolony artysta uliczny czy też zwykły wandal audiowizualny, ale najnormalniejszy w świecie celebryta - Pan Paweł Krzesło! Jego twórczość na tyle wybija się ponad przeciętny tłum uliczny, ze IKEA uczyniła go twarzą swojej kampanii, dala krzesła, dała głosowanie na fejsbuku, dała fejm, a Pan Krzesło dał czadu! Teraz łupie kijami w markowe krzesła made by IKEA.
No i tylko jedno mnie nachodzi pytanie - bo on podobno już 4 krzesła rozwalił. A ja dobrze pamiętam, jak dzień w dzień, rok w rok IKEA przekonuje nas, że jej krzesła są niezniszczalne na dowód czego w formach z plexi bez przerwy gibią się dziwne maszyny.
Więcej info tu.
Swoją drogą bardzo mi się to podoba :)