Z okna pokoju na drugim piętrze hotelu padający śnieg wygląda jak ruchoma dekoracja dopełniająca iluminację ulicy.
Paryż znowu odwiedzam samotnie.
Na przekór tym romantycznym projekcjom w głowie, w ktorych ja i on, w przytulnej knajpce z czerwonym neonem, na rogu Rue Roquépine i Cambacérès pijemy wino, śmiejemy się i zapominamy o reszcie świata.
Samotnie gubię się w wąskich uliczkach i samotnie dopijam kawę w pustej o tej porze kawiarni.
Wracam do pustego pokoju, z idealnie białą pościelą i ciszą na pustych korytarzach.
Z okien podglądam francuskie kszątanie się francuzów i myślę, że okiennice dodają ich życiu uroku.
W podróżowaniu uwielbiam to, że wstaję w Warszawie, ale tak naprawdę budzę się gdziekolwiek, parę godzin później.
Zupełnie, jakby ktoś wyciągnął mnie z mojej codzienności i włożył w zupełnie inną scenerię, trochę z filmu.
Francuskiego.
I bardzo to lubię.
Paryż jest dobry zawsze. O każdej porze roku. Choćby na chwilę.
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńNo więc... jak pachnie Paryż :)?
OdpowiedzUsuńCzystą pościelą w hotelowym pokoju, bagietkami i kawą rano. Czyli wcale nie nadzwyczajnie ;)
UsuńMoje marzenie to Paryż samotnie. Chociaż może lepiej jakieś piękniejsze miasto...
OdpowiedzUsuń...a dla mnie Paryż w wspomnieniach pachnie jeszcze dżemem malinowym :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tam bywać :)
cudownie!
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz, jak chętnie spędziłabym weekend samotnie w Paryżu!
pozdr. AL / Alice! wake up!
W zasadzie to całkiem proste: 2 godziny w samolocie i juz ;)
UsuńNa codzien wszystko jest daleko i nieosiagalne, dopiero jak sie jest na miejscu okazuje sie, ze to rzut beretem ;)
Polecam! :)